„– Dlaczego wszystkie inne góry mają swoje nazwy z wyjątkiem Piątej góry, której nadano tylko numer? – spytał Eliasz.
– Aby nie wywoływać waśni wśród bogów – rzekła. – Tradycja mówi, że jeśli człowiek nazwałby tę górę imieniem jednego z bogów, inni – rozzłoszczeni tym – zniszczyliby ziemię. Dlatego nazywamy ją Piątą górą, bo zza murów widać ją jako piątą z kolei. W ten sposób nikogo nie obrażamy i wszechświat trwa nieporuszenie na swoim miejscu”.
Paulo Coelho przybliża jedną z biblijnych historii w typowej dla siebie formie przypowieści. Jej bohaterem jest prorok Eliasz wygnany z Izraela za potępienie kultu Baala (szerzy się on w kraju za sprawą tyryjskiej księżniczki Jezabel, żony króla Achaba).
Jest IX w. przed Chrystusem. Zesłana przez Jahwe susza wyjaławia ziemię, wywołując klęskę głodu. To kara za czczenie obcych bóstw. Prorok wędruje przez pustynię, gdzie żywią go kruki i objawiają mu się anioły. Zostaje posłany do fenickiego Akbaru (Sarepty Sydońskiej). Tam wskrzesza syna ubogiej wdowy (która go wcześniej przyjęła i nakarmiła) oraz głosi wiarę w jedynego Boga. Tymczasem miastu zagrażają Asyryjczycy. Namiestnik chce przepuścić ich wojska i rozwiązać konflikt pokojowo, lecz Kapłan jest przeciwnego zdania. Knuje intrygę, w którą próbuje wmanewrować Eliasza. Zuchwała polityka prowadzi do tragedii.
Autor z losów proroka wywodzi przesłanie, że warto stawiać czoła wyzwaniom i być wiernym swemu powołaniu, nawet jeśli wszystko wskazuje na klęskę. Opowieść jest sugestywna, aczkolwiek nieco nużąca i jak to u Coelho – niewolna od banału. Można ją traktować jako komentarz do I Księgi Królewskiej, a także źródło ciekawostek historycznych (np. o stosunkach politycznych na starożytnym Bliskim Wschodzie, o papirusie z Byblos i alfabecie fenickim, o nazewnictwie krain, np. Izraelici Fenicję nazywali Libanem).
Język utworu cechuje stylizacja biblijna oraz mało wyszukana metaforyka (choć miejscami nawet urokliwa: "W jej zielonych oczach odbijały się cedry i ocean, o którego ujrzeniu zawsze marzył"). Razić mogą trywialne aforyzmy (np. "Życie nie składa się z pragnień, lecz z czynów", "Smutek nie trwa wiecznie, gdy zmierzamy ku temu, czego zawsze pragnęliśmy", "Ciesz się każdą chwilą, abyś potem nigdy nie żałował, że utraciłeś młodość").
Na szczęście z tekstu da się wyłowić mniej pospolite cytaty:
1) "Ze wszystkich rodzajów niszczącej broni jaką wymyślił człowiek, najstraszniejszą i najpotężniejszą było słowo. Sztylety i włócznie zostawiały ślady krwi, strzały można było dostrzec z daleka. Truciznę dawało się wykryć i jej uniknąć. Ale słowo miało moc niszczenia bez śladu".
2) "Kapłan powiedział kiedyś, że świat jest zbiorowym snem bogów. A jeśli w gruncie rzeczy miał rację? Mógłby teraz pomóc bogom zbudzić się z tego koszmaru i uśpić ich ponownie, by wyśnili przyjemniejszy sen".
Z pewnością "Piąta góra" może być gratką dla miłośników brazylijskiego pisarza. A tych, jak wiemy, nie brakuje. Większość czytelników nie znajdzie jednak w tej książce niczego wyjątkowego.
– Aby nie wywoływać waśni wśród bogów – rzekła. – Tradycja mówi, że jeśli człowiek nazwałby tę górę imieniem jednego z bogów, inni – rozzłoszczeni tym – zniszczyliby ziemię. Dlatego nazywamy ją Piątą górą, bo zza murów widać ją jako piątą z kolei. W ten sposób nikogo nie obrażamy i wszechświat trwa nieporuszenie na swoim miejscu”.
Paulo Coelho przybliża jedną z biblijnych historii w typowej dla siebie formie przypowieści. Jej bohaterem jest prorok Eliasz wygnany z Izraela za potępienie kultu Baala (szerzy się on w kraju za sprawą tyryjskiej księżniczki Jezabel, żony króla Achaba).
Jest IX w. przed Chrystusem. Zesłana przez Jahwe susza wyjaławia ziemię, wywołując klęskę głodu. To kara za czczenie obcych bóstw. Prorok wędruje przez pustynię, gdzie żywią go kruki i objawiają mu się anioły. Zostaje posłany do fenickiego Akbaru (Sarepty Sydońskiej). Tam wskrzesza syna ubogiej wdowy (która go wcześniej przyjęła i nakarmiła) oraz głosi wiarę w jedynego Boga. Tymczasem miastu zagrażają Asyryjczycy. Namiestnik chce przepuścić ich wojska i rozwiązać konflikt pokojowo, lecz Kapłan jest przeciwnego zdania. Knuje intrygę, w którą próbuje wmanewrować Eliasza. Zuchwała polityka prowadzi do tragedii.
Autor z losów proroka wywodzi przesłanie, że warto stawiać czoła wyzwaniom i być wiernym swemu powołaniu, nawet jeśli wszystko wskazuje na klęskę. Opowieść jest sugestywna, aczkolwiek nieco nużąca i jak to u Coelho – niewolna od banału. Można ją traktować jako komentarz do I Księgi Królewskiej, a także źródło ciekawostek historycznych (np. o stosunkach politycznych na starożytnym Bliskim Wschodzie, o papirusie z Byblos i alfabecie fenickim, o nazewnictwie krain, np. Izraelici Fenicję nazywali Libanem).
Język utworu cechuje stylizacja biblijna oraz mało wyszukana metaforyka (choć miejscami nawet urokliwa: "W jej zielonych oczach odbijały się cedry i ocean, o którego ujrzeniu zawsze marzył"). Razić mogą trywialne aforyzmy (np. "Życie nie składa się z pragnień, lecz z czynów", "Smutek nie trwa wiecznie, gdy zmierzamy ku temu, czego zawsze pragnęliśmy", "Ciesz się każdą chwilą, abyś potem nigdy nie żałował, że utraciłeś młodość").
Na szczęście z tekstu da się wyłowić mniej pospolite cytaty:
1) "Ze wszystkich rodzajów niszczącej broni jaką wymyślił człowiek, najstraszniejszą i najpotężniejszą było słowo. Sztylety i włócznie zostawiały ślady krwi, strzały można było dostrzec z daleka. Truciznę dawało się wykryć i jej uniknąć. Ale słowo miało moc niszczenia bez śladu".
2) "Kapłan powiedział kiedyś, że świat jest zbiorowym snem bogów. A jeśli w gruncie rzeczy miał rację? Mógłby teraz pomóc bogom zbudzić się z tego koszmaru i uśpić ich ponownie, by wyśnili przyjemniejszy sen".
Z pewnością "Piąta góra" może być gratką dla miłośników brazylijskiego pisarza. A tych, jak wiemy, nie brakuje. Większość czytelników nie znajdzie jednak w tej książce niczego wyjątkowego.
