Kolejna cozy book z Kraju Kwitnącej Wiśni. Opowiada o profesorze matematyki cierpiącym na szczególny rodzaj amnezji (żyje w teraźniejszości, jego pamięć obejmuje tylko ostatnie 80 minut). Narratorką jest gosposia, samotna matka, która wprowadza się do Profesora z synkiem. Matematyk odkrywa przed nimi świat liczb, ich piękno i tajemnicę (chłopca nazywa Pierwiastkiem). Ci zaś otaczają go życzliwą troską i rodzinnym ciepłem.
Naukowiec od czasu wypadku (przed szesnastu laty), kiedy to musiał odejść z pracy na uniwersytecie, pozostaje na marginesie społecznym i zawodowym. Są lata 90. XX wieku. Profesor mieszka samotnie doglądany przez owdowiałą bratową i kolejne opiekunki, które niedługo z nim wytrzymują. Żeby spamiętać sprawy i ludzi przyczepia sobie karteczki do ubrania. Rozwiązuje łamigłówki i wysyła je do czasopism. Aż w jego życiu pojawia się tych dwoje. Budowana między bohaterami więź jest ulotna z uwagi na przypadłość Profesora. Jednak dzięki czułości i pasji (nie tylko do królowej nauk, lecz także do popularnego w Japonii baseballu) znajdują oni sposób na jej umacnianie.
Lektura ma pewne walory poznawcze. Wprawdzie baseball zupełnie mnie nie ciekawi i fragmenty go dotyczące czytałem bardzo pobieżnie, ale przypuszczam, że kogoś mogą zaintrygować i pomóc mu zgłębić tajniki tej gry. Dużo cenniejsze są ciekawostki matematyczne (przynajmniej dla laika takiego jak ja). Dowiedziałem się m.in., że liczba doskonała to taka liczba naturalna, która jest równa sumie wszystkich swoich dzielników właściwych (tzn. mniejszych od niej). Najmniejszą liczbą doskonałą jest 6 = 1+2+3, następną 28 = 1+2+4+7+14, a kolejne to 496 i 8128. Po lekturze "Równania" wiem także, że istnieją liczby zaprzyjaźnione (jest ich bardzo mało, nawet Fermat czy Kartezjusz odkryli zaledwie po jednej parze). Przykład "przyjaciółek" stanowią liczby 220 i 284 (suma dzielników 220 daje 284, a suma dzielników 284 to 220). Przy czym Profesor najbardziej kochał liczby pierwsze, czyli te, które mają tylko dwa dzielniki: jedynkę i siebie samą (2, 3, 5, 7, 11, 13, 17, 19 itd.).
W książce znajdziemy interesujące cytaty:
1) "Tak, masz rację, chodzi o odkrycia. W żadnym wypadku nie wymyśla się tych zależności. One istnieją od dawna. Trzeba je tylko odkopać. To tak, jakby przepisywać prawdy z zeszytu Boga, linijka po linijce. Gdzie jest ten zeszyt? Kto go pierwszy otworzył? Nikt nie wie".
2) "Bóg istnieje, bo w matematyce nie ma sprzeczności. Istnieje też szatan, dlatego że nie da się udowodnić istnienia Boga" (Pierre de Fermat).
3) "Nawet w przypadku najprostszego rachunku cieszymy się nie dlatego, że znamy odpowiedź, ale dlatego, że poprawna odpowiedź łączy nas z innymi ludźmi, którzy też rozumieją zadanie".
Powieść Yoko Ogawy nie jest jednak wolna od słabości. Fabułę trudno uznać za szczególnie wciągającą, postacie sprawiają wrażenie papierowych, a ich przeżycia ukazane są raczej powierzchownie. Wątek amnezji Profesora miał potencjał, który wykorzystano najwyżej połowicznie. Ponadto niewiele w utworze japońskiej specyfiki, tak przecież lubianej przez zachodnich czytelników.
Patrząc krytycznym okiem jest to więc dosyć naiwna opowiastka na jeden jesienny wieczór, o której nazajutrz zapomnimy. Przychylniejsi odbiorcy mogą ją jednak postrzegać inaczej: jako przytulnie melancholijną książkę o urokach małego życia. O przyjaźni rozjaśniającej mroki samotności. I o fenomenie matematycznych bytów.
