„Stoner” Johna Williamsa

Ponieważ gustuję w melancholijnych opowieściach o niespełnieniu, a ponadto, z uwagi na wykonywany zawód, interesują mnie losy ludzi nauki, spodziewałem się, że Stoner do mnie przemówi.

I tak się istotnie stało: niespieszna, stonowana narracja, subtelny urok szkicowanej rzeczywistości, przekonujący portret psychologiczny głównego bohatera. Wszystko to, wraz z poruszającymi opisami:
a) miłości do książek,
b) zimowych wieczorów w bibliotece,
c) przelotnego romansu,
d) cichej goryczy przegranego życia,
e) odchodzenia w niebyt,
sprawiło, że przejąłem się tą historią, zaraziłem się jej atmosferą i współczułem Stonerowi, z którym po części się utożsamiałem.

I jedno tylko niemile mnie zaskoczyło: dialogi między naukowcami, sposób, w jaki zwracali się do siebie współpracownicy i przyjaciele z uczelni. Zwłaszcza rozmowy Stonera z Gordonem Finchem budziły mój niesmak. Ordynarne, prostackie, pełne wulgaryzmów. Taki knajacki język rażąco kontrastował z delikatną frazą narratora. Szkoda, bo gdyby nie ów dysonans, uznałbym powieść Williamsa za dzieło piękne, szlachetne.

Wybrane cytaty

1) „Chociaż rzadko wracał myślami do wczesnych lat swojego życia spędzonych na gospodarstwie w Booneville, to jednak głęboko gdzieś na dnie jego psychiki utkwiła świadomość dziedzictwa przekazanego mu przez praojców wypełniających swoje mroczne życie ciężką pracą, stoicyzmem oraz prostą etyką, która nakazywała im, aby ciemiężącemu światu pokazywali twarz kamienną, twardą i ponurą”.
2) „Miłość do literatury, do języka, do tajemnicy umysłu oraz serca przejawiająca się w maleńkich dziwnych i niespodziewanych połączeniach liter układających się w czarny i beznamiętny druk – tę miłość, którą ukrywał, jakby była zakazana i niebezpieczna, zaczął ujawniać, najpierw nieśmiało, potem odważniej, a w końcu z dumą”.
3) „W wieku czterdziestu trzech lat William Stoner w końcu pojął to, co wielu przed nim odkrywało dużo wcześniej: że zakochać się to jedno, a kochać to drugie; miłość odkrywa przed nami kogoś zupełnie innego niż przy pierwszym zakochaniu, i kocha się po to, by wreszcie się zbliżyć do tego innego kogoś”.
4) „Chwile szły jedna za drugą, lecz każda trwała osobno, a William Stoner odnosił wrażenie, że czas toczy się bez niego, a on tylko patrzy, kiedy życie się przesuwa przed jego oczami jak wielka diorama stojąca pod kątem”.
5) „Nawet lekko bawiła go ponura świadomość, że doszedł do tych rozpoznań, wiedząc niewiele o świecie – i że nawet to niewiele, które dotąd wystarczało, tak naprawdę nic nie znaczy, skoro w końcu wszystko i tak zamieni się w wieczną i nieodwracalną nicość”.