Z czym kojarzą nam się „Syzyfowe prace”? Z syzyfowym trudem brnięcia przez kolejne stronice szkolnej lektury – zmurszałej, nudnej, mało zrozumiałej? Czy może z przejmującym zapisem losów polskich uczniów, w których budzi się patriotyzm wskutek procesu rusyfikacji? Obawiam się, że większości dzisiejszych czytelników bliżej do tej pierwszej asocjacji. Dlaczego tak się dzieje? Czemu Żeromski (przecież pisarz wysokiej klasy, czterokrotnie nominowany do Nagrody Nobla) już do nas nie przemawia? Dlaczego jego szlachetny przekaz po latach się nie broni?
Wskazałbym trzy przyczyny:
1) Specyficzny język – choć tekst jest napisany dobrą, literacką polszczyzną – ma w sobie pewną manieryczność, jest w dużej mierze przestarzały, nasycony rusycyzmami (uroki – lekcje, uczytiel – nauczyciel, niedowolny – niezadowolony, znać – wiedzieć, etaż – piętro itp.) i archaizmami, które współczesnym odbiorcom (zwłaszcza uczniom) nic nie mówią (m.in. cyrkularz, kałkuł, ekspens, admonicja, żardinierka, osypka, gumno, subiekcja, indagować, paralelka, koza). Trudno się czyta książkę, gdy co rusz trzeba sprawdzać przypisy. Swoistą ciekawostką jest gwara uczniowska z lat 60. XIX wieku. Okazuje się, że już wówczas funkcjonowały takie określenia jak: wagary, belfer, pałka, ściągać, bryknąć.
2) Zgrzebność opisywanej rzeczywistości – zubożała szlachta, chłopskie dzieci, bieda. Wszystko szare, ciężkie i monotonne (na czele z systemem edukacji – lekcje są przeraźliwie nudne, a życie szkolne bezbarwne, z paroma wyjątkami). Ten świat wydaje się dziś bardzo odległy, choć przecież problemy poruszane w utworze są uniwersalne. Niestety owa uniwersalność przesłonięta jest nieatrakcyjnym anturażem.
3) Patos – Żeromski miał skłonność do patetycznego ujmowania tematyki patriotycznej, a to zawsze grozi dryfowaniem w stronę banału. Patos powinien być równoważony – albo ironią, albo subtelnym liryzmem. Wtedy potrafi poruszać. W przeciwnym razie – zniechęca.
By jednak być sprawiedliwym należy odnotować, że przynajmniej dwa elementy w powieści Żeromskiego zasługują na uznanie:
1) Pomysłowy tytuł nawiązujący do mitu Syzyfa – powieść można uznać za oryginalną reinterpretację tego mitu na przykładzie losu Polaków w zaborze rosyjskim, w drugiej połowie XIX w.
a) Syzyf to nauczyciele – Rosjanie usiłujący wepchnąć głaz (młodzież polską) na szczyt góry (cel: całkowita rusyfikacja uczniów). Wysiłki pedagogów, podobnie jak praca Syzyfa, okazują się daremne.
b) Tytuł można również odnieść do sposobu uczenia się zarówno Marcina Borowicza, jak i wielu innych adeptów, którzy byli zmuszani do pamięciowego opanowywania wiedzy w języku, którego nie znali i nie rozumieli.
c) Nawiązaniem do syzyfowej pracy mogą być także daremne próby Andrzeja Radka w zerwaniu ze swoim wiejskim pochodzeniem.
2) Scena recytacji „Reduty Ordona” przez Bernarda Zygiera (sugestywnie ukazana w adaptacji filmowej). Jest to kulminacyjny moment procesu, który doprowadził do przebudzenia się świadomości patriotycznej w sercach i umysłach młodych bohaterów.
Mimo trudności w odbiorze utworu chciałbym, aby jego przesłanie nie zginęło. Dotyka wszakże czułych strun w naszej historii i kulturze. Mit powstania styczniowego powinien być wciąż żywy – wpisuje się bowiem w polską tożsamość. A jest to tożsamość ufundowana na takich wartościach jak wolność, odpowiedzialność i żarliwy patriotyzm czerpiący swe soki z tradycji łacińsko-chrześcijańskiej. Żeromski nam o tym przypomina.
Wynotowałem z książki dwa wzruszające cytaty:
1) Nadszedł czas, że życie stało się dla niej katuszą nie do zniesienia. Zalągł się w sercu skryty jad, tęsknota za czymś, a Bóg wie za czym, tęsknota, jak pies nienasycony, wiecznie gryząca. Nie było takiej kryjówki, takiego zaułka i schowania w duszy, gdzie by się przed nią skryć było można. Jak mała i słaba mucha, która lekkomyślnie siadła na żelaznych szynach i pod kołami lecącego pociągu straciła skrzydła i nogi, wlokła swe życie, ze zmiażdżonym sercem, ciągle pełzając wzdłuż tej samej drogi (o matce Anny Stogowskiej „Biruty” – Rosjance z pochodzenia, która wyszła za mąż za Polaka i przeniosła się do Polski).
2) „Trzeba było skazać na śmierć tę miłość, od której serce pęka, jakby zbielałym w ogniu żelazem wypalić wszystko aż do ostatniego wspomnienia” (o uczuciu Marcina Borowicza do Anny).
Wskazałbym trzy przyczyny:
1) Specyficzny język – choć tekst jest napisany dobrą, literacką polszczyzną – ma w sobie pewną manieryczność, jest w dużej mierze przestarzały, nasycony rusycyzmami (uroki – lekcje, uczytiel – nauczyciel, niedowolny – niezadowolony, znać – wiedzieć, etaż – piętro itp.) i archaizmami, które współczesnym odbiorcom (zwłaszcza uczniom) nic nie mówią (m.in. cyrkularz, kałkuł, ekspens, admonicja, żardinierka, osypka, gumno, subiekcja, indagować, paralelka, koza). Trudno się czyta książkę, gdy co rusz trzeba sprawdzać przypisy. Swoistą ciekawostką jest gwara uczniowska z lat 60. XIX wieku. Okazuje się, że już wówczas funkcjonowały takie określenia jak: wagary, belfer, pałka, ściągać, bryknąć.
2) Zgrzebność opisywanej rzeczywistości – zubożała szlachta, chłopskie dzieci, bieda. Wszystko szare, ciężkie i monotonne (na czele z systemem edukacji – lekcje są przeraźliwie nudne, a życie szkolne bezbarwne, z paroma wyjątkami). Ten świat wydaje się dziś bardzo odległy, choć przecież problemy poruszane w utworze są uniwersalne. Niestety owa uniwersalność przesłonięta jest nieatrakcyjnym anturażem.
3) Patos – Żeromski miał skłonność do patetycznego ujmowania tematyki patriotycznej, a to zawsze grozi dryfowaniem w stronę banału. Patos powinien być równoważony – albo ironią, albo subtelnym liryzmem. Wtedy potrafi poruszać. W przeciwnym razie – zniechęca.
By jednak być sprawiedliwym należy odnotować, że przynajmniej dwa elementy w powieści Żeromskiego zasługują na uznanie:
1) Pomysłowy tytuł nawiązujący do mitu Syzyfa – powieść można uznać za oryginalną reinterpretację tego mitu na przykładzie losu Polaków w zaborze rosyjskim, w drugiej połowie XIX w.
a) Syzyf to nauczyciele – Rosjanie usiłujący wepchnąć głaz (młodzież polską) na szczyt góry (cel: całkowita rusyfikacja uczniów). Wysiłki pedagogów, podobnie jak praca Syzyfa, okazują się daremne.
b) Tytuł można również odnieść do sposobu uczenia się zarówno Marcina Borowicza, jak i wielu innych adeptów, którzy byli zmuszani do pamięciowego opanowywania wiedzy w języku, którego nie znali i nie rozumieli.
c) Nawiązaniem do syzyfowej pracy mogą być także daremne próby Andrzeja Radka w zerwaniu ze swoim wiejskim pochodzeniem.
2) Scena recytacji „Reduty Ordona” przez Bernarda Zygiera (sugestywnie ukazana w adaptacji filmowej). Jest to kulminacyjny moment procesu, który doprowadził do przebudzenia się świadomości patriotycznej w sercach i umysłach młodych bohaterów.
Mimo trudności w odbiorze utworu chciałbym, aby jego przesłanie nie zginęło. Dotyka wszakże czułych strun w naszej historii i kulturze. Mit powstania styczniowego powinien być wciąż żywy – wpisuje się bowiem w polską tożsamość. A jest to tożsamość ufundowana na takich wartościach jak wolność, odpowiedzialność i żarliwy patriotyzm czerpiący swe soki z tradycji łacińsko-chrześcijańskiej. Żeromski nam o tym przypomina.
1) Nadszedł czas, że życie stało się dla niej katuszą nie do zniesienia. Zalągł się w sercu skryty jad, tęsknota za czymś, a Bóg wie za czym, tęsknota, jak pies nienasycony, wiecznie gryząca. Nie było takiej kryjówki, takiego zaułka i schowania w duszy, gdzie by się przed nią skryć było można. Jak mała i słaba mucha, która lekkomyślnie siadła na żelaznych szynach i pod kołami lecącego pociągu straciła skrzydła i nogi, wlokła swe życie, ze zmiażdżonym sercem, ciągle pełzając wzdłuż tej samej drogi (o matce Anny Stogowskiej „Biruty” – Rosjance z pochodzenia, która wyszła za mąż za Polaka i przeniosła się do Polski).
2) „Trzeba było skazać na śmierć tę miłość, od której serce pęka, jakby zbielałym w ogniu żelazem wypalić wszystko aż do ostatniego wspomnienia” (o uczuciu Marcina Borowicza do Anny).
