Władca much jest osobliwą książką. Błyskotliwe opisy rajskiej, słonecznej wyspy kontrastują ze stopniowo narastającym napięciem. Zło czai się w ukryciu i od pewnego momentu spodziewamy się eksplozji prowadzącej do tragicznego końca. Następuje ona jednak zbyt późno, by mogła nami wstrząsnąć. Jest oczywista, chociaż niebanalna.
Wizja człowieka jako barbarzyńcy, który zamiast pokoju i harmonijnej współpracy wybiera agresywną konkurencję i nie cofa się przed okrucieństwem w walce o dominację – wpisuje się w koncepcje Machiavellego czy Hobbesa. Stanowi zarazem krytykę optymistycznych utopii spod znaku Morusa czy J.J. Rousseau.
Innymi słowy: natura ludzka jest skażona złem, które ujawnia się w dogodnych dla siebie warunkach i okolicznościach. Literacka reprezentacja tej tezy, którą zaproponował nam Golding, przekonuje, choć z uwagi na sławę powieści liczyłem na większy efekt – szczególnie w warstwie fabularnej.
Przy czym zdaję sobie sprawę, że w powieściach parabolach (a do takich należy Władca much) fabuła jest celowo uproszczona – po to by odsyłać nas do głębszych sensów.
Objaśnienie tytułu: Określenie „władca much” to tłumaczenie z hebrajskiego imienia demona Belzebuba, utożsamianego niekiedy z szatanem. W powieści, ze względu na roje much, które otaczają rozkładające się ścierwo, nazwa ta nabiera dosłowności. Władca Much jest fizyczną manifestacją zła istniejącego w chłopcach (za Wikipedią).
Wybrane cytaty:
1) Rozkosze poranka, jasne słońce, obmywające wody i wonne powietrze, były dla nich czasem dobrej zabawy i życia tak pełnego, że nadzieja przestawała być potrzebna, toteż ulegała zapomnieniu.
2) Jeżeli twarze robią się inne zależnie od tego, czy są oświetlone z dołu czy z góry – to czym jest twarz? Czym jest cokolwiek?
3) Szli obok siebie – dwa niezależne kontynenty doświadczeń i uczuć – niezdolni się porozumieć.
4) Stos świńskich bebechów przemienił się w czarną plamę much, które bzyczały jak piła. Po chwili muchy znalazły Simona. Nażarte siadały przy strużkach potu i piły. Łaskotały go w nozdrza, wyprawiały harce na udach. Były czarne, zielonkawe i nieprzeliczone.
5) Nawet gdy zamykał oczy, widział wciąż przed sobą świński łeb na patyku. Na wpół przymknięte oczy świni przyćmiewał bezgraniczny cynizm dorosłości. Oczy te zapewniały Simona, że wszystko jest złe.
6) – Boję się go – powiedział Prosiaczek – i dlatego wiem, co w nim siedzi. Jak człowiek się kogoś boi, to go nienawidzi, ale nie może przestać o nim myśleć. Człowiek sobie wmawia, że to w gruncie rzeczy dobry chłop, a jak znów go zobaczy... całkiem jak astma, nie można oddychać. Powiem ci coś. On ciebie też nienawidzi, Ralf.
7) Roger pochylił się, wybrał jeden kamień, zamierzył się i rzucił w Henry'ego – rzucił specjalnie tak, żeby nie trafić. Kamień, ów symbol niedorzecznej epoki, śmignął o kilka kroków w prawo od Henry'ego i plusnął w wodę. Roger zebrał garść kamyków i zaczął nimi rzucać. Wokół Henry'ego była jednak przestrzeń o średnicy może sześciu jardów, w którą Roger nie śmiał trafić. Oto niewidzialne, jednakże silne tabu dawnego życia. Bawiące się dziecko było nietykalne – strzegli go rodzice, szkoła, policja i prawo. Ruch ręki Rogera warunkowała cywilizacja, która nie wiedziała o nim nic i leżała w gruzach.
8) Ralf spojrzał na niego w milczeniu. Na chwilę stanął mu przed oczami przelotny obraz dziwnego czaru, który kiedyś opromieniał tę plażę. Ale teraz wyspa jest spalona, martwa... Simon nie żyje, a Jack... Z oczu popłynęły mu łzy i łkanie wstrząsnęło ciałem. Po raz pierwszy na tej wyspie rozpłakał się, a wielkie spazmy żalu aż go skręcały. Na płonących gruzach wyspy, pod czarną chmurą dymu, rozległo się jego buczenie; zarażeni tym uczuciem inni malcy zaczęli też się trząść i łkać. A pośród nich, brudny, ze skołtunioną głową i zasmarkanym nosem Ralf płakał nad kresem niewinności, ciemnotą ludzkich serc i upadkiem w przepaść szczerego, mądrego przyjaciela, zwanego Prosiaczkiem.
Wizja człowieka jako barbarzyńcy, który zamiast pokoju i harmonijnej współpracy wybiera agresywną konkurencję i nie cofa się przed okrucieństwem w walce o dominację – wpisuje się w koncepcje Machiavellego czy Hobbesa. Stanowi zarazem krytykę optymistycznych utopii spod znaku Morusa czy J.J. Rousseau.
Innymi słowy: natura ludzka jest skażona złem, które ujawnia się w dogodnych dla siebie warunkach i okolicznościach. Literacka reprezentacja tej tezy, którą zaproponował nam Golding, przekonuje, choć z uwagi na sławę powieści liczyłem na większy efekt – szczególnie w warstwie fabularnej.
Przy czym zdaję sobie sprawę, że w powieściach parabolach (a do takich należy Władca much) fabuła jest celowo uproszczona – po to by odsyłać nas do głębszych sensów.
Objaśnienie tytułu: Określenie „władca much” to tłumaczenie z hebrajskiego imienia demona Belzebuba, utożsamianego niekiedy z szatanem. W powieści, ze względu na roje much, które otaczają rozkładające się ścierwo, nazwa ta nabiera dosłowności. Władca Much jest fizyczną manifestacją zła istniejącego w chłopcach (za Wikipedią).
Wybrane cytaty:
1) Rozkosze poranka, jasne słońce, obmywające wody i wonne powietrze, były dla nich czasem dobrej zabawy i życia tak pełnego, że nadzieja przestawała być potrzebna, toteż ulegała zapomnieniu.
2) Jeżeli twarze robią się inne zależnie od tego, czy są oświetlone z dołu czy z góry – to czym jest twarz? Czym jest cokolwiek?
3) Szli obok siebie – dwa niezależne kontynenty doświadczeń i uczuć – niezdolni się porozumieć.
4) Stos świńskich bebechów przemienił się w czarną plamę much, które bzyczały jak piła. Po chwili muchy znalazły Simona. Nażarte siadały przy strużkach potu i piły. Łaskotały go w nozdrza, wyprawiały harce na udach. Były czarne, zielonkawe i nieprzeliczone.
5) Nawet gdy zamykał oczy, widział wciąż przed sobą świński łeb na patyku. Na wpół przymknięte oczy świni przyćmiewał bezgraniczny cynizm dorosłości. Oczy te zapewniały Simona, że wszystko jest złe.
6) – Boję się go – powiedział Prosiaczek – i dlatego wiem, co w nim siedzi. Jak człowiek się kogoś boi, to go nienawidzi, ale nie może przestać o nim myśleć. Człowiek sobie wmawia, że to w gruncie rzeczy dobry chłop, a jak znów go zobaczy... całkiem jak astma, nie można oddychać. Powiem ci coś. On ciebie też nienawidzi, Ralf.
7) Roger pochylił się, wybrał jeden kamień, zamierzył się i rzucił w Henry'ego – rzucił specjalnie tak, żeby nie trafić. Kamień, ów symbol niedorzecznej epoki, śmignął o kilka kroków w prawo od Henry'ego i plusnął w wodę. Roger zebrał garść kamyków i zaczął nimi rzucać. Wokół Henry'ego była jednak przestrzeń o średnicy może sześciu jardów, w którą Roger nie śmiał trafić. Oto niewidzialne, jednakże silne tabu dawnego życia. Bawiące się dziecko było nietykalne – strzegli go rodzice, szkoła, policja i prawo. Ruch ręki Rogera warunkowała cywilizacja, która nie wiedziała o nim nic i leżała w gruzach.
8) Ralf spojrzał na niego w milczeniu. Na chwilę stanął mu przed oczami przelotny obraz dziwnego czaru, który kiedyś opromieniał tę plażę. Ale teraz wyspa jest spalona, martwa... Simon nie żyje, a Jack... Z oczu popłynęły mu łzy i łkanie wstrząsnęło ciałem. Po raz pierwszy na tej wyspie rozpłakał się, a wielkie spazmy żalu aż go skręcały. Na płonących gruzach wyspy, pod czarną chmurą dymu, rozległo się jego buczenie; zarażeni tym uczuciem inni malcy zaczęli też się trząść i łkać. A pośród nich, brudny, ze skołtunioną głową i zasmarkanym nosem Ralf płakał nad kresem niewinności, ciemnotą ludzkich serc i upadkiem w przepaść szczerego, mądrego przyjaciela, zwanego Prosiaczkiem.
