„Pamiętnik...” napisany został po latach, a sprawia wrażenie zapisków na gorąco, z samego wnętrza zdarzeń.
63 dni powstania z perspektywy cywila. W centrum opowieści nie są tym razem zmagania zbrojne, lecz dążenia jednostki do przetrwania (poszukiwanie schronienia i żywności, ucieczka przed bombami), a także psychologiczny wymiar tych przeżyć (nadzieje, niepokoje, próby oswajania traumy).
Narracja rozedrgana, chaotyczna i przez to trudna w odbiorze, zarazem jednak wiarygodna. Białoszewski unika patosu, forsuje oryginalną frazeologię: pełną onomatopei, nieoczywistych asocjacji, krótkich, urywanych zdań, a także codziennej mowy mieszkańców walczącej stolicy.
Opowiada o wszystkim jakby na jednym tchu, akcentując w ten sposób dynamizm i gwałtowność akcji. Miasto walczy, płonie i umiera, a my czytelnicy razem z nim. Autentyzm przekazywanego doświadczenia to wielka siła tego utworu.
Notatki z lektury
1) „Pamiętnik” pisany w latach 60., wydany w 1970 r.
2) MB i jego bliscy, rodzina: Sven, Halina, Zocha, Stacha, rodzice.
3) Chaos, zdyszana, rwana relacja. Po latach, a jakby z wnętrza tego czasu, na
gorąco.
4) Trochę jak Gombrowicz, trochę jego styl. Unikanie patosu, z własną
frazeologią.
5) „Metafora się udosłowniła”. MB o cudzie nad Wisłą.
6) „Podczas wojny powraca matriarchat”.
7) Wszystkie trzy niszczenia Warszawy (wrzesień, getto, powstanie 44) były „w
słońcach, w dymach, w paleniach”. W tej słoneczności...
8) W czasie bombardowań stało się, nie siedziało.
9) MB po zburzeniu pomnika Zygmunta Wazy (a długo stał): „Nie uchronili nas
nasi królowie ani myśmy nie uchronili naszych królów, tego co po nich...
wszystkiego, wszystkiego”.
10) „Noc, hałas, huki, różańce”.
11) Były trzy Warszawy: naziemna (ulice, podwórka), schronowa (z systemem
połączeń), podziemna (kanały).
12) Krowy, czyli miotacze min. Siały spustoszenie. Berty też. Moździerze,
granaty.
13) Zjawisko „półpowstańców”.
14) Zalecenie drukowane w gazetkach podziemnych, żeby nie witać Sowietów
owacjami, tylko obojętnie. Ci jednego wrześniowego dnia robią nadzieje: ostrzał
z katiuszy, czyli „organów Stalina”. Potem znów tylko próby nawiązania
współpracy. Czuło się, że to jedynie próby.
15) Nagle Amerykanie na kolorowych spadochronach: ale zrzut wiatr poniósł na
niemiecką stronę.
16) MB: „Żal mi się zrobiło, że mogłoby być normalnie”. MB 50 dnia poleciał do
fryzjera. W takiej chwili? Ta chwila trwa już 50 dni!
17) Aleje Ujazdowskie wyglądały tak, że MB wziął je za czarny, nędzny zaułek.
18) Bolą sygnały o wyzwalaniu Zachodu: Paryża, Belgii, Holandii. U nas też
miało to tak wyglądać...
19) Między Hożą a Wilczą handel wymienny. We wrześniu. Pieniądze nie miały
wartości. Inna rozrywka w Śródmieściu: zbiorowe mielenie zboża.
20) Pod koniec września, wciąż ciepłego, padają Mokotów i potem Żoliborz.
Zostało tylko Śródmieście, a to i tak jakby na niby. Reszta w gruzach.
21) „Pan Szu odprawiał godzinki na zakończenie powstania”.
22) 1 października: wieść o pertraktacjach. Ni to żałoba, ni to święto. Ludzie
wylegają na ulice. Chcą żyć, wierzyć w powrót do normy. Nie ma miasta, nie ma
domów. Cisza klęski. 200 tys. ofiar pod gruzami. Razem z Warszawą. Sven płacze,
MB płacze. Na środku ulicy.
23) 2 października w poniedziałek kapitulacja.
24) MB: „Czuło się falowanie i coś z płynięcia, które było odpływaniem”.
25) Dylemat: zostać w gruzach i ryzykować wykrycie, np. z Kubą, odnalezionym,
zaprzyjaźnionym Żydem, który „znał się na sobie” i proponował kryjówkę czy
zastosować się do rozkazu Niemców: karnej wywózki na roboty do Rzeszy? Tylko
niezdolni do pracy mogli pozostać w Generalnej Guberni. Rozproszenie.
26) „Ogon ogona” wychodzi 9 października. MB: „Byliśmy sobą zdziwieni, że
jeszcze nas tylu zostało”. Niemcy też. Do końca jednak narzucali swój Ordnung.
