Zimą 1946 r., a zatem zaraz wojnie, Sándor Márai wraca do miejsc, które odwiedzał i chłonął jako młody człowiek. Teraz jest już mężczyzną w średnim wieku, uznanym pisarzem, aczkolwiek na tyle elitarnym (czy może raczej niszowym), że jego nazwisko zachodniemu czytelnikowi mówi bardzo niewiele.
Zachodnia, a w tym przypadku alpejska Europa (Szwajcaria, Włochy, Francja) jest odkrywana i diagnozowana przez węgierskiego autora jako czasoprzestrzeń po wielkiej katastrofie, z której jednak stopniowo wyłania się nowe życie, nowy ład. Pytanie, w jakim duchu, guście i kształcie.
Márai podróżuje pociągami, przesiaduje w hotelowych restauracjach, snuje się po paryskich alejach czy uliczkach Rzymu, przygląda się dziełom architektury i sztuki... I przefiltrowuje to wszystko przez swoją pamięć, tożsamość, doświadczenie.
Z jego luźnych, fragmentarycznych zapisków z podróży można wywnioskować szereg pytań: Co przetrwa z europejskiego dziedzictwa? Jak zmieni się mentalność społeczeństw naznaczonych traumą i winą? Czy politycy będą umieli sprostać rodzącym się potrzebom i oczekiwaniom? Jak odnajdą się w tej sytuacji twórcy? O jakie idee zawalczą, a może staną się piewcami rozpaczy, rozgoryczonymi cynikami w obliczu śmierci Boga, triumfu nicości? Które wartości ocaleją? Jak głęboki będzie postępujący podział Europy? Czy trwały pokój jest możliwy, skoro człowiek wynalazł bombę atomową?
Márai wydaje się pozbawiony złudzeń. Historia, wbrew łacińskiej sentencji, niczego ludzi nie nauczy. Będą, jak zawsze, egoistyczni, skłonni do konfliktów, pochłonięci tanią rozrywką, gadulstwem i interesami.
W tekście dominuje ton naznaczony dystansem, ironią i goryczą. Jednak w chwilach zachwytu nad jakimś przejawem piękna (górskim widokiem, tekstem kultury, wnętrzem starego kościoła) autor "Wyznań patrycjusza" odnajduje okruchy sensu: "Nie ma nadziei, ale jest coś ponad czasem i ponad tym, co przypadkowe" – zanotuje w mediolańskiej katedrze. A w innym miejscu napisze: "Walkę Włochów przegrał Mussolini; ale wygrał ją Michał Anioł, a także Leonardo da Vinci i Dante. Reszta się nie liczy".
Jeszcze gdzie indziej po epikurejsku zauważy: "Niewiele akcesoriów potrzeba do życia. Potrzebna jest rodzina. Potrzebnych jest czterech, pięciu przyjaciół. Trzysta książek. Jedna, dwie osoby ukochane. Od czasu do czasu jakaś podróż. Wszystko inne tylko przeszkadza".
Z refleksjami i stylem Sándora Máraiego z pewnością warto się zapoznać. "Porwanie Europy" może być dobrym wprowadzeniem w świat twórczości tego nietuzinkowego pisarza.
Wybrane cytaty i myśli
0) Zaraz po wojnie, zimą 1946 r., Márai podróżuje po zachodniej Europie. Wraca tam po latach. Jego trasę wyznaczają: Zurych, Genewa, Berno, Lugano, Mediolan, Rzym, Neapol... Potem znów Szwajcaria i wreszcie Paryż. Między włoskimi miastami, na przykład z Mediolanu do Rzymu lub z Neapolu do Mediolanu podróżowało się zaraz po wojnie po kilkanaście godzin pociągiem. Mosty były wszędzie wysadzone.
1) Absolutyzm złagodzony nieporządkiem: mądra teoria administrowania, którą posługiwali się Habsburgowie to obok Divide et impera jedyna znośna praktyka, rzeczywistość i dzisiaj łagodzi to, co Umysł wynosi na swoje sztandary.
2) O świcie stoję na korytarzu w wagonie kolejowym. Łukowe lampy stacji, niczym prysznice, spryskują śnieg migotliwym blaskiem.
3) Zdaje się, że gdy obrazy Velazqueza i ja sam leżeliśmy w piwnicy, czas na zawsze zlikwidował we mnie pewne patetyczne zdolności.
4) W Genewie: Grudzień, deszcz. Fen, ciepły wiatr wiejący od Mont Blanc; jakby stalowym grzebieniem drażniono mi nerwy.
5) Emigranci, którzy uciekli za granicę z powodów politycznych, wczoraj na lewo, dzisiaj na prawo, i teraz żyją jakoś tak między niebem a ziemią, sarkają w niewielkim gronie, dokąd zepchnął ich los, kąsają siebie nawzajem, własny kraj, to, co blisko i to, co daleko... To najgorszy los. Już raczej żyć albo umrzeć, ale u siebie.
6) Człowiek cierpi zawsze w danej chwili. To chwila jest ostateczną, nieodwoływalną historią.
7) Świat jest całkiem mały, zmieści się na jednej stronie rękopisu.
8) Różnica między "służyć" a "usługiwać".
9) O Francji zaraz po wojnie: Duży, bogaty i utalentowany kraj w końcu przecież upora się z bieżącymi troskami wywołanymi przez pieniądze, politykę. Ale rola! Nie ma w życiu człowieka tragiczniejszego momentu niż utrata roli! Wielkie mocarstwo, które nim już nie jest!
10) O ekranizacji powieści Steinbecka "Myszy i ludzie": To, co w powieści Steinbecka jest tragiczne, w filmie, który zrobiono na jej podstawie, jest jedynie patologiczne.
11) To jest ich ranga, ranga Szwajcarów: ich moralność. Ale do moralności potrzeba też dobrobytu. W pociągu czytam, że na 47 Szwajcarów przypada jeden urzędnik państwowy, a roczny koszt tych urzędników to 800 milionów franków szwajcarskich, czyli z grubsza kwota rocznego budżetu Węgier.
12) Pytam (węgierskiego utalentowanego skrzypka V.), czy widzi w muzyce kolory, jak Rimbaud, jak wszyscy, w samogłoskach? Ależ naturalnie, odpowiada, w trakcie gry my w ogóle nie mówimy do siebie inaczej, jak tylko tak: teraz daj tamtą brązową itd.
13) W Lugano: Wreszcie przez krótki czas, nie dłuższy niż oddech, znów "dom".
14) Świata nie można "zwyciężyć". Nie ma czegoś takiego. Ale można świat wytrzymać, znieść. A to już niemal zwycięstwo.
15) Tak, ten świat już wylazł ze śmierdzących schronów, chodzi, podśmiewa się, gestykuluje i pozdrawia – ale tylko tak, jak ktoś, kto przed czasem wstał z łóżka, w którym leżał w chorobie, i czasem jeszcze się chwieje i zatacza.
16) W katedrze mediolańskiej: Nie ma nadziei, ale jest coś ponad czasem i ponad tym, co przypadkowe.
17) W życiu najwięcej znaczyła jednak ekstaza, coś przejściowego, coś pomiędzy rzeczywistością a marzeniem, poezja.
18) Walkę Włochów przegrał Mussolini; ale wygrał ją Michał Anioł, a także Leonardo da Vinci i Dante. Reszta się nie liczy.
19) Literatura umarła, niech żyje produkcja książek.
20) Czas jako fatum. Z fatum czasu staramy się wspiąć na jakąś metafizyczną wyżynę. (...) Stół , przy którym zapisuję te linijki, nie jest, lecz się dzieje. Ja sam nie "jestem", lecz się "dzieję", i prawdopodobnie "dzieję się" nawet wtedy, gdy już nie "jestem".
21) Pisarz i krytyk Charles Du Bos pisze o twórcach takich jak Nietzsche czy Robert Browning (angielski poeta i dramatopisarz z XIX w.), że mają swój klimat, bezwzględnie wciągają czytelnika w zaklęty krąg tego klimatu – a to jest najrzadsze! – bez mała wszystko jedno, o czym mówią, atmosfera i klimat, które wypełniają ich dzieła, są jak fatum i niepodobna przed nimi uciec.
22) "Na próżno gra lira osłu" (św. Hieronim).
23) Większość chorób – i nieważne, co je wywołuje, demony czy bakterie – to nic innego, jak fiasko odporności rozumu i woli. Naturalnie tu też jest jakaś górna granica. Wtedy może przyjść z pomocą aspiryna, nóż lub promienie.
24) Ludzka moralność zawsze rusza się z wielkim trudem; agresja jest bardziej żwawa, w większym stopniu pozbawiona oporów.
25) Żołnierski heroizm to zawsze fuite en avant (ucieczka do przodu).
26) Fanatykiem jest ten, kto podwaja wysiłek, kiedy już nawet zapomniał, jaki jest cel tego wysiłku (Maurois o Santayanie).
27) Ewangelia to arcydzieło, które nie ma własnego gatunku. Ma tylko urok, zapach i sens ponad rozumem.
28) Wielu mogłoby i dzisiaj wziąć sobie do serca radę Trajana, który swojemu legatowi, Pliniuszowi Młodszemu, wydał takie oto dyspozycje odnośnie do sposobu traktowania chrześcijan: Puniendi sunt, conquirendi non sunt (Trzeba ich karać, ale nie trzeba ich wyszukiwać). Ten pogląd jest jedynym możliwym: karać, ale nie ścigać, a więc stawiać przed sędzią, jeśli ktoś zawini przeciwko ustrojowi państwa, lecz powstrzymywać się od wszelkiej powszechnej nagonki.
29) Miał rację młody Gide, który radził: "Nie próbuj, Natanaelu, znaleźć Boga gdzie indziej niż wszędzie".
30) Miasta, wiadukty, Alpy, morze – Czym jest to wszystko? Doznaniem? Czy to właśnie przywozi człowiek, po siedmiu latach zinstytucjonalizowanego piekła, z podróży? Nie sądzę.
31) Marai w nawiązaniu do "Fausta" Valery'ego: Ostateczna odpowiedź na wszystko, co czuliśmy i myśleliśmy w życiu, nie może być niczym innym, jak lodowatym powiewem Nicości.
