"Noc" ("La nuit", 1958 r.) to skromne objętościowo, ale sugestywne w wyrazie świadectwo Zagłady ukazane przez pryzmat doświadczenia rumuńsko-węgierskiego, a zatem już w późnej fazie Holokaustu.
Perspektywa węgierska jest szczególna: tamtejsi Żydzi aż do 1944 roku żyli względnie bezpiecznie z uwagi na polityczne uwarunkowania (sojusz Węgier z hitlerowskimi Niemcami, ochrona zapewniana przez admirała Horthy'ego). Nie wiedzieli wiele o Auschwitz i dramatycznym losie swych rodaków. Znamienne, że gdy Elie Wiesel trafił wiosną 1944 r. do owego piekła na ziemi, ani jemu, ani jego towarzyszom z transportu nazwa Auschwitz "nic nie mówiła". Tak przynajmniej zanotował autor.
Język Wiesela jest na wskroś literacki, ale zarazem oszczędny, pozbawiony zbędnych ozdobników. To oczywiście celowy zabieg: prostota przekazu sprzyja autentyzmowi.
Cała opowieść brzemienna jest traumą (oprócz cierpienia będącego udziałem wszystkich ofiar, Elie zmaga się jeszcze z cierpieniem moralnym związanym ze stosunkiem do ojca) oraz nasączona goryczą (wynikającą z doświadczenia absurdu zła i wskutek tego utraty wiary w Boga).
Wiesel wyjaśnił w przedmowie, że napisał swoje wspomnienia między innymi po to, by wydobyć jakiś sens z tego, co sensu nie miało. Uczynił to w sposób, który zapada w pamięć i głęboko porusza.
Oto jeden z fragmentów, który tego dowodzi (bodaj najbardziej przejmujący w całej książce): "Nigdy nie zapomnę tej nocy, pierwszej nocy w obozie, która z mojego życia uczyniła noc długą i zamkniętą na siedem spustów. Nigdy nie zapomnę tego dymu. Nigdy nie zapomnę twarzyczek dzieci, których ciała na moich oczach zmieniały się w kłęby dymu pod niemym lazurem. Nigdy nie zapomnę tych płomieni, które na zawsze pochłonęły moją wiarę. Nigdy nie zapomnę tej nocnej ciszy, która na wieczność odebrała mi chęć do życia. Nigdy nie zapomnę tych chwil, które zamordowały mojego Boga i moją duszę, a moje marzenia zamieniły w nicość. Nigdy tego nie zapomnę, nawet gdybym musiał żyć tak długo jak sam Bóg. Nigdy".
Wypada dodać, że autor "Nocy" uchodzi za twórcę terminu Holokaust (w odniesieniu do ludobójstwa dokonanego przez Niemców na narodzie żydowskim). To również z jego ust padło po raz pierwszy słynne zdanie, tak często powracające w kontekście Szoah: "Kto próbuje wymazać pamięć o ofiarach Holokaustu, ten zabija je po raz drugi”.
Notatki z lektury
1) „Mosze Petel stał się mistrzem w sztuce bycia nieistotnym, stawania się niewidocznym”.
2) Mosze był nauczycielem autora, dorastającego piętnastoletniego chłopca zafascynowanego mistycyzmem i Kabałą, w miasteczku Sychot w Transylwanii.
3) Mosze wyjaśniał: W każdym pytaniu jest moc, którego odpowiedź już nie zawiera. Człowiek wznosi się ku Bogu poprzez pytania, które mu zadaje. Odpowiedzi nie rozumiemy. Ukryte są na dnie duszy. Do ogrodu prawdy mistycznej każdy powinien wejść bramą przeznaczoną tylko dla niego.
4) W wieczności pytanie i odpowiedź stają się tym samym.
5) W 1943/44 r. dobre wiadomości z rosyjskiego frontu, ale oto admirał Horthy zmuszony do zaakceptowania faszystowskiego rządu i na Węgry wkraczają Niemcy, idą po Żydów.
6) W Sychot najpierw zamknięcie Żydów w domach i odebranie im kosztowności, potem getto, wreszcie deportacje.
7) Mosze Petel w roli Kasandry i vox clamantis in deserto, gdyż jako obcy, napływowy Żyd był już wcześniej w grupie wywiezionych i wymordowanych gdzieś w Galicji, w okolicach Kołomyi, skąd wrócił (jako jedyny ocalały) do miasteczka (dzięki rannej nodze uznano go za martwego wśród rozstrzelanych i strąconych do wykopanych dołów). Nikt mu nie uwierzył, gdy była jeszcze szansa ocalenia, np. wyjazdu do Palestyny albo w przypadku rodziny Eliezera: ukrycia się u służącej na wsi.
8) 50-letnia pani Szechter, którą oddzielono od starszych synów i męża (pojechali wcześniejszym transportem, ona została z młodszym synem) w wagonie postradała zmysły. Trzeciej nocy zbudziła wszystkich, stojąc "jak wyschłe drzewo na polu zboża" i krzycząc w czarną noc: "Ogień! Widzę ogień! Ten ogień, ten pożar! Co za płomienie!". A za oknami nie było nic, tylko czerniła się noc. Przestała dopiero, gdy ja związano i zakneblowano jej usta. Potem wyzwoliła się z więzów i znów zaczęła krzyczeć. Wtedy ludzie z wagonu ją brutalnie pobili.
9) Stacja końcowa: Auschwitz."Nikt z przywiezionych nigdy takiej nazwy nie słyszał".
10) I wtedy... Kobieta raz jeszcze zawołała: "Patrzcie, Żydzi, płomienie!". I zamilkła. "Zobaczyliśmy na czarnym niebie płomienie wychodzące z wysokiego komina (...) Patrzyliśmy na płomienie w ciemnościach nocy. W powietrzu unosił się ohydny zapach...".
11) W Birkenau: Czuliśmy się jak w kondukcie pogrzebowym, zmierzając na własny pogrzeb.
12) Był maj 1944 r. Lejzer z ojcem znaleźli się w przejściowej części Auschwitz. Nie pracowali, lecz czekali, co na ich temat się postanowi. W pierwszej kolejności przydzielano zajęcia robotnikom wykwalifikowanym. Jaki los spotkał matkę z trzema siostrami Lejzera po oddzieleniu od mężczyzn? Na pewno zagazowana została ona i najmłodsza Cybora.
13) Przeniesienie do Buny. Tam ojciec z synem mają lekką pracę, przy częściach elektrycznych, żarówkach itp. Jest lato roku 1944.
14) „Byłem wygłodniałym żołądkiem. Tylko żołądek czuł, jak mija czas”.
15) Zmiana pracy: teraz materiały budowlane. Potem zima i odmrożenie nogi, naprędce zabieg przeprowadzony przez znajomego lekarza (oczywiście więźnia), wreszcie ewakuacja. Rosjanie są bardzo blisko. Chorzy mogli zostać w obozowym szpitalu, ale wielu się bało, że to podstęp, że Niemcy ich rozstrzelają. Po czasie okazało się, że tych, którzy zostali, nikt nie ruszył. Elie z ojcem (którego syn mógł przemycić do szpitala) podjęli decyzję, że idą. Zatem marsz śmierci, 70 km w śniegu i mrozie, dopiero po przebyciu tego dystansu pierwszy postój. Ludzie kładą się na miękkim dywanie śniegu, niektórzy by usnąć na zawsze. Elie z ojcem znajdują skrawek miejsca w opuszczonej, zrujnowanej cegielni.
16) "I było to tak, jakby za smyczek Julkowi służyła jego dusza. Grał swoje życie. Po strunach przesuwało się całe jego życie: jego stracone nadzieje, jego wypalona przeszłość, jego zgasła przyszłość. Grał to, czego już nigdy miał nie zagrać. Nigdy Julka nie zapomnę. Jak mógłbym zapomnieć ten koncert dla publiczności konających i martwych?" (o polskim chłopcu, który wśród udręczonych marszem śmierci zagrał na skrzypcach koncert Beethovena, a zaraz potem umarł, obok leżały jego skrzypce).
17) Trzy dni w obozie Gliwitz. Znów selekcja. Kto ma siły pójść dalej...
18) Długie oczekiwanie na pociąg. Wreszcie konwój w bydlęcych wagonach, po 100 osób w jednym. W drodze do Buchenwaldu sceny w pociągu: Ojciec wyłuskuje chleb wrzucony do wagonu przez kogoś życzliwego, syn mu ten chleb wyrywa. Szamoczą się, po czym obaj padają na ziemię i dogorywają. Druga scena: w jednym z wagonów ktoś zaczyna spontanicznie krzyczeć. Krzyk zaraża pozostałych: cały pociąg w jednym wielkim wyciu, skowycie, wrzasku. W Buchenwaldzie z wagonu, którym jechali Elie z ojcem, wysiadło 12 ludzi, w tym nasi bohaterowie. Reszta była martwa.
19) W KL Buchenwald umiera ojciec autora wycieńczony marszem i dyzenterią. Elie miota się między rozpaczą a wyrzutami sumienia za podświadome poczucie ulgi z powodu zrzucenia balastu.
20) Ostatnie miesiące w lagrze... W kwietniu wyzwolenie Buchenwaldu przez Amerykanów, ale wcześniej Niemcy podejmują próbę ewakuacji obozu. Wtedy do akcji wkracza wewnętrzny ruch oporu i przejmuje władzę nad obozem.
21) Eliezer pierwsze tygodnie na wolności spędza w szpitalu, na granicy życia i śmierci. Pisze o dziwnym braku pragnienia zemsty (najważniejsze było zaspokojenie głodu). W lustrze widzi swoje odbicie, ale to odbicie trupa. Ten trup wpatruje się w niego do dziś (tzn. do chwili spisywania wspomnień, a pewnie i do końca życia).
22) W przedmowie do wydania po latach (w przekładzie z języka jidysz) autor napisze, że chciał, by wyłonił się sens z tego, co sensu nie miało. Dlatego napisał "Noc".
23) W przedmowie Elie wraca do sprawy ojca. Dzieli się swoim udręczeniem z powodu śmierci taty, który błagał go o towarzyszenie mu w ostatnich chwilach: ciągle powtarzał imię syna, ale ten nie zaryzykował zbliżenia się do niego i potrzymania go za rękę, gdyż bał się ciosów ze strony blokowych.
24) Wstęp, oprócz przedmowy autora, zawiera także przedmowy Mariana Turskiego (również późnego więźnia Auschwitz i Buchenwaldu) oraz francuskiego pisarza Mauriaca. W jednej z tych przedmów oczywiste, lecz ważne spostrzeżenie: Barbarzyństwo Niemców polegało na sprzeniewierzeniu się ogólnoludzkiej i szczególnie na Zachodzie (w cywilizacji chrześcijańskiej) obowiązującej zasadzie ochrony słabych, chorych, bezbronnych (starców, kobiet, dzieci). Wbrew sumieniu, kulturze, etyce to właśnie najsłabsi stali się obiektem największej nienawiści i agresji.
25) I jeszcze jedna konkluzja, którą znajdziemy we wstępie: Elie Wiesel otrzymał pokojową nagrodę Nobla, powinien otrzymać również literacką.
Perspektywa węgierska jest szczególna: tamtejsi Żydzi aż do 1944 roku żyli względnie bezpiecznie z uwagi na polityczne uwarunkowania (sojusz Węgier z hitlerowskimi Niemcami, ochrona zapewniana przez admirała Horthy'ego). Nie wiedzieli wiele o Auschwitz i dramatycznym losie swych rodaków. Znamienne, że gdy Elie Wiesel trafił wiosną 1944 r. do owego piekła na ziemi, ani jemu, ani jego towarzyszom z transportu nazwa Auschwitz "nic nie mówiła". Tak przynajmniej zanotował autor.
Język Wiesela jest na wskroś literacki, ale zarazem oszczędny, pozbawiony zbędnych ozdobników. To oczywiście celowy zabieg: prostota przekazu sprzyja autentyzmowi.
Cała opowieść brzemienna jest traumą (oprócz cierpienia będącego udziałem wszystkich ofiar, Elie zmaga się jeszcze z cierpieniem moralnym związanym ze stosunkiem do ojca) oraz nasączona goryczą (wynikającą z doświadczenia absurdu zła i wskutek tego utraty wiary w Boga).
Wiesel wyjaśnił w przedmowie, że napisał swoje wspomnienia między innymi po to, by wydobyć jakiś sens z tego, co sensu nie miało. Uczynił to w sposób, który zapada w pamięć i głęboko porusza.
Oto jeden z fragmentów, który tego dowodzi (bodaj najbardziej przejmujący w całej książce): "Nigdy nie zapomnę tej nocy, pierwszej nocy w obozie, która z mojego życia uczyniła noc długą i zamkniętą na siedem spustów. Nigdy nie zapomnę tego dymu. Nigdy nie zapomnę twarzyczek dzieci, których ciała na moich oczach zmieniały się w kłęby dymu pod niemym lazurem. Nigdy nie zapomnę tych płomieni, które na zawsze pochłonęły moją wiarę. Nigdy nie zapomnę tej nocnej ciszy, która na wieczność odebrała mi chęć do życia. Nigdy nie zapomnę tych chwil, które zamordowały mojego Boga i moją duszę, a moje marzenia zamieniły w nicość. Nigdy tego nie zapomnę, nawet gdybym musiał żyć tak długo jak sam Bóg. Nigdy".
Wypada dodać, że autor "Nocy" uchodzi za twórcę terminu Holokaust (w odniesieniu do ludobójstwa dokonanego przez Niemców na narodzie żydowskim). To również z jego ust padło po raz pierwszy słynne zdanie, tak często powracające w kontekście Szoah: "Kto próbuje wymazać pamięć o ofiarach Holokaustu, ten zabija je po raz drugi”.
Notatki z lektury
1) „Mosze Petel stał się mistrzem w sztuce bycia nieistotnym, stawania się niewidocznym”.
2) Mosze był nauczycielem autora, dorastającego piętnastoletniego chłopca zafascynowanego mistycyzmem i Kabałą, w miasteczku Sychot w Transylwanii.
3) Mosze wyjaśniał: W każdym pytaniu jest moc, którego odpowiedź już nie zawiera. Człowiek wznosi się ku Bogu poprzez pytania, które mu zadaje. Odpowiedzi nie rozumiemy. Ukryte są na dnie duszy. Do ogrodu prawdy mistycznej każdy powinien wejść bramą przeznaczoną tylko dla niego.
4) W wieczności pytanie i odpowiedź stają się tym samym.
5) W 1943/44 r. dobre wiadomości z rosyjskiego frontu, ale oto admirał Horthy zmuszony do zaakceptowania faszystowskiego rządu i na Węgry wkraczają Niemcy, idą po Żydów.
6) W Sychot najpierw zamknięcie Żydów w domach i odebranie im kosztowności, potem getto, wreszcie deportacje.
7) Mosze Petel w roli Kasandry i vox clamantis in deserto, gdyż jako obcy, napływowy Żyd był już wcześniej w grupie wywiezionych i wymordowanych gdzieś w Galicji, w okolicach Kołomyi, skąd wrócił (jako jedyny ocalały) do miasteczka (dzięki rannej nodze uznano go za martwego wśród rozstrzelanych i strąconych do wykopanych dołów). Nikt mu nie uwierzył, gdy była jeszcze szansa ocalenia, np. wyjazdu do Palestyny albo w przypadku rodziny Eliezera: ukrycia się u służącej na wsi.
8) 50-letnia pani Szechter, którą oddzielono od starszych synów i męża (pojechali wcześniejszym transportem, ona została z młodszym synem) w wagonie postradała zmysły. Trzeciej nocy zbudziła wszystkich, stojąc "jak wyschłe drzewo na polu zboża" i krzycząc w czarną noc: "Ogień! Widzę ogień! Ten ogień, ten pożar! Co za płomienie!". A za oknami nie było nic, tylko czerniła się noc. Przestała dopiero, gdy ja związano i zakneblowano jej usta. Potem wyzwoliła się z więzów i znów zaczęła krzyczeć. Wtedy ludzie z wagonu ją brutalnie pobili.
9) Stacja końcowa: Auschwitz."Nikt z przywiezionych nigdy takiej nazwy nie słyszał".
10) I wtedy... Kobieta raz jeszcze zawołała: "Patrzcie, Żydzi, płomienie!". I zamilkła. "Zobaczyliśmy na czarnym niebie płomienie wychodzące z wysokiego komina (...) Patrzyliśmy na płomienie w ciemnościach nocy. W powietrzu unosił się ohydny zapach...".
11) W Birkenau: Czuliśmy się jak w kondukcie pogrzebowym, zmierzając na własny pogrzeb.
12) Był maj 1944 r. Lejzer z ojcem znaleźli się w przejściowej części Auschwitz. Nie pracowali, lecz czekali, co na ich temat się postanowi. W pierwszej kolejności przydzielano zajęcia robotnikom wykwalifikowanym. Jaki los spotkał matkę z trzema siostrami Lejzera po oddzieleniu od mężczyzn? Na pewno zagazowana została ona i najmłodsza Cybora.
13) Przeniesienie do Buny. Tam ojciec z synem mają lekką pracę, przy częściach elektrycznych, żarówkach itp. Jest lato roku 1944.
14) „Byłem wygłodniałym żołądkiem. Tylko żołądek czuł, jak mija czas”.
15) Zmiana pracy: teraz materiały budowlane. Potem zima i odmrożenie nogi, naprędce zabieg przeprowadzony przez znajomego lekarza (oczywiście więźnia), wreszcie ewakuacja. Rosjanie są bardzo blisko. Chorzy mogli zostać w obozowym szpitalu, ale wielu się bało, że to podstęp, że Niemcy ich rozstrzelają. Po czasie okazało się, że tych, którzy zostali, nikt nie ruszył. Elie z ojcem (którego syn mógł przemycić do szpitala) podjęli decyzję, że idą. Zatem marsz śmierci, 70 km w śniegu i mrozie, dopiero po przebyciu tego dystansu pierwszy postój. Ludzie kładą się na miękkim dywanie śniegu, niektórzy by usnąć na zawsze. Elie z ojcem znajdują skrawek miejsca w opuszczonej, zrujnowanej cegielni.
16) "I było to tak, jakby za smyczek Julkowi służyła jego dusza. Grał swoje życie. Po strunach przesuwało się całe jego życie: jego stracone nadzieje, jego wypalona przeszłość, jego zgasła przyszłość. Grał to, czego już nigdy miał nie zagrać. Nigdy Julka nie zapomnę. Jak mógłbym zapomnieć ten koncert dla publiczności konających i martwych?" (o polskim chłopcu, który wśród udręczonych marszem śmierci zagrał na skrzypcach koncert Beethovena, a zaraz potem umarł, obok leżały jego skrzypce).
17) Trzy dni w obozie Gliwitz. Znów selekcja. Kto ma siły pójść dalej...
18) Długie oczekiwanie na pociąg. Wreszcie konwój w bydlęcych wagonach, po 100 osób w jednym. W drodze do Buchenwaldu sceny w pociągu: Ojciec wyłuskuje chleb wrzucony do wagonu przez kogoś życzliwego, syn mu ten chleb wyrywa. Szamoczą się, po czym obaj padają na ziemię i dogorywają. Druga scena: w jednym z wagonów ktoś zaczyna spontanicznie krzyczeć. Krzyk zaraża pozostałych: cały pociąg w jednym wielkim wyciu, skowycie, wrzasku. W Buchenwaldzie z wagonu, którym jechali Elie z ojcem, wysiadło 12 ludzi, w tym nasi bohaterowie. Reszta była martwa.
19) W KL Buchenwald umiera ojciec autora wycieńczony marszem i dyzenterią. Elie miota się między rozpaczą a wyrzutami sumienia za podświadome poczucie ulgi z powodu zrzucenia balastu.
20) Ostatnie miesiące w lagrze... W kwietniu wyzwolenie Buchenwaldu przez Amerykanów, ale wcześniej Niemcy podejmują próbę ewakuacji obozu. Wtedy do akcji wkracza wewnętrzny ruch oporu i przejmuje władzę nad obozem.
21) Eliezer pierwsze tygodnie na wolności spędza w szpitalu, na granicy życia i śmierci. Pisze o dziwnym braku pragnienia zemsty (najważniejsze było zaspokojenie głodu). W lustrze widzi swoje odbicie, ale to odbicie trupa. Ten trup wpatruje się w niego do dziś (tzn. do chwili spisywania wspomnień, a pewnie i do końca życia).
22) W przedmowie do wydania po latach (w przekładzie z języka jidysz) autor napisze, że chciał, by wyłonił się sens z tego, co sensu nie miało. Dlatego napisał "Noc".
23) W przedmowie Elie wraca do sprawy ojca. Dzieli się swoim udręczeniem z powodu śmierci taty, który błagał go o towarzyszenie mu w ostatnich chwilach: ciągle powtarzał imię syna, ale ten nie zaryzykował zbliżenia się do niego i potrzymania go za rękę, gdyż bał się ciosów ze strony blokowych.
24) Wstęp, oprócz przedmowy autora, zawiera także przedmowy Mariana Turskiego (również późnego więźnia Auschwitz i Buchenwaldu) oraz francuskiego pisarza Mauriaca. W jednej z tych przedmów oczywiste, lecz ważne spostrzeżenie: Barbarzyństwo Niemców polegało na sprzeniewierzeniu się ogólnoludzkiej i szczególnie na Zachodzie (w cywilizacji chrześcijańskiej) obowiązującej zasadzie ochrony słabych, chorych, bezbronnych (starców, kobiet, dzieci). Wbrew sumieniu, kulturze, etyce to właśnie najsłabsi stali się obiektem największej nienawiści i agresji.
25) I jeszcze jedna konkluzja, którą znajdziemy we wstępie: Elie Wiesel otrzymał pokojową nagrodę Nobla, powinien otrzymać również literacką.
