Fenomen "Dziennika" Anne Frank

Czytając te zwierzenia pogodnej, wrażliwej i dosyć zbuntowanej nastolatki adresowane do fikcyjnej przyjaciółki Kitty, nie mogłem zrozumieć, dlaczego ów pamiętnik zyskał tak wielką sławę.

Owszem, kontekst wydarzeń jest tragiczny, a sama Anne Frank zdradza pewien talent literacki (być może, gdyby przeżyła, mógłby on rozkwitnąć). Jednakże świadectw ofiar Szoah mamy przecież mnóstwo i wiele z nich to naprawdę wstrząsające teksty.

"Dziennik" przekazem wstrząsającym nie jest. Znając późniejszy los autorki oraz osób, z którymi się ukrywała, ubolewamy oczywiście nad ich udręką. Zwłaszcza że poznajemy ich blisko, zżywamy się z nimi w trakcie lektury, widzimy (oczami Anne), jak sobie radzą w izolacji. Dotykamy tej egzystencji: jest pełna trosk i lęku, ale także momentów stosunkowo zwyczajnych (te raczej przeważają).

Zamknięci w amsterdamskim domu (połączonym z zakładem pracy)* stają się na dwa lata więźniami. Zarazem jednak, jakkolwiek obrazoburczo to nie zabrzmi, mogą uważać się za szczęściarzy. Tymczasowych wprawdzie, ale mimo wszystko... Żyją nadzieją wolności, zakończenia wojny, przetrwania. Większość Żydów znajdowała się w gorszej sytuacji. Oczywiście przyszedł feralny dzień aresztowania (wskutek denuncjacji), najczarniejszy sen się ziścił. I wiedząc o tym, możemy być poruszeni. Gdyby jednak nie owa wiedza, "Dziennik" nie stałby się tym, czym dziś jest (zwłaszcza dla czytelników Zachodu): jednym z kluczowych symboli holocaustu.

Wszystko, co najważniejsze wydarza się poza tekstem. To zaskakujący paradoks. Sam tekst (kilkaset stron) to głównie wynurzenia dorastającej dziewczynki na temat jej relacji (z tatą zwanym Pimem, siostrą Margot, przyjacielem-chłopakiem Peterem), zapis nadziei, uniesień, rozczarowań. Ponadto wrażenia z doraźnych obserwacji, czytanych lektur czy toczonych rozmów, a także notatki o charakterze sprawozdawczym (harmonogram dnia, kwestie praktyczne: żywieniowe, higieniczne, zaopatrzeniowe etc.).

Echa wojny do kryjówki docierają, ale globalny konflikt jest zaledwie tłem, na którym Anne buduje swą opowieść o dojrzewaniu. W specyficznych (to fakt) warunkach, ale cóż było normalne dla Żydów w tamtych latach?

Groza gett (warszawskiego, łódzkiego, krakowskiego...), piekło Oświęcimia i Treblinki, pogromy dokonywane przez Einsatzgruppen... To wszystko działo się w czasie, gdy Anne w nieźle urządzonej kryjówce spisywała swój pamiętnik. Nie traktuje on o zagładzie, lecz o mniejszych/większych problemach nastolatki i zachowaniu grupy ludzi w izolacji. Skąd zatem jego fenomen? Czy chodzi o kontrast między zapiskami a rzeczywistością?

* W oficynie (sekretnym aneksie) znajdującej się na tyłach budynku przy Prinsengracht 263 w Amsterdamie. To właśnie tam przez dwa lata ukrywała się Anne wraz z siostrą Margot, rodzicami Ottem i Edith, rodziną van Daan (Auguste i Hermannem oraz ich synem Peterem) i Albertem Dusselem. Dzięki pomocy pracowników firmy Opekta zarządzanej przez Otto Franka mieli oni szansę niemal bez większych trudności przetrwać tak długi czas w spokoju, mając do dyspozycji cztery pokoje, kuchnię oraz łazienkę (za www.kulturaliberalna.pl).