Spowiedź Calka Perechodnika

"Spowiedź" to gorzka opowieść o utracie i udręczeniu winą. Calek do końca życia nie wybaczy sobie, że nie zapobiegł deportacji żony i córeczki do Treblinki, choć wydawało mu się, że miał taką możliwość (zamiast je schować w piwnicy, uwierzył zapewnieniom Niemców, że razem z wszystkimi mają stawić się na miejscu wywózki, gdzie jako rodzinie policjanta nic im nie grozi).

Mieszkaniec małego Otwocka, zasymilowany Żyd inteligent, który w tamtejszym getcie pełnił funkcję policjanta (zaganiał swych rodaków do wagonów) zadedykował swoją spowiedź „sadyzmowi niemieckiemu, podłości polskiej i tchórzostwu żydowskiemu”.

Bolesne to świadectwo i niełatwe w odbiorze. Trudno o empatię wobec narratora z uwagi na ton, jaki cechuje jego przekaz. Jest to ton cyniczno-oskarżycielski. Choć psychologicznie zrozumiały, wytwarza dystans między autorem a czytelnikiem.

Calek słusznie czy niesłusznie obwinia o swój los niemal wszystkich, w tym pośrednio Boga, w którego nie wierzy. Ambiwalentny jest jego stosunek do rodziców, których wprawdzie próbuje wspierać, ale zarazem poddaje ich surowej krytyce. Dopiero śmierć ojca obudzi w nim żal i czułość.

O umierającym ojcu napisze: "Nagle uprzytamnia sobie, że mimo 55 lat jeszcze nie żył. Jeśli życie nazywa się szczęściem i używaniem, to się umiera niemowlęciem. Jeśli jednak życie nazywa się cierpieniem i ciężką pracą, to się umiera jako starzec kilkusetletni".

Dużo złego dowiadujemy się o Polakach. Jawią się jako pazerni łupieżcy, nieczuli na krzywdę swych żydowskich braci, czyhający na ich majątek (ukrywają Żydów tylko w celach zarobkowych).

"Moja dozorczyni, Stefanowa Demeruk, kobieta, która się prawie wychowała razem z żoną, też przylatuje, ale bynajmniej nie po to, żeby zapewnić nas, że możemy na nią liczyć w razie potrzeby. Ponieważ, jak daje nam to wyraźnie odczuć, my już i tak jesteśmy żywymi trupami, to kto jest godzien odziedziczyć po nas nasze rzeczy, zwłaszcza pościel? (…) Odchodzi mocno zdziwiona i oburzona, że daliśmy jej tylko na odczepnego czarną spódnicę".

Perechodnik ma prawo do poczucia krzywdy, zwłaszcza jako ofiara holocaustu. Na ile jednak jego punkt widzenia jest wiarygodny to kwestia do rozstrzygnięcia przez rzetelnych historyków.

Przy czym autor "Spowiedzi" oskarża również swoich rodaków, co jest raczej nieczęste i nietypowe. Piętnuje "naiwność oraz głupotę Żydów. Przytacza historię żydowskiej grupy złapanej na polu przez Niemca, który kazał wszystkim położyć się i zaczął do nich strzelać. Gdy zabił kilka osób, skończyły mu się naboje. Posłał chłopca do pobliskiego posterunku, aby mu je przyniósł. Zanim dostał nowe naboje minęło 30 minut. W tym czasie stał bezbronny, sam jeden, nad grupą ludzi leżących twarzami do ziemi. Dlaczego żadna z tych osób nie wstała? Dlaczego nie walczyli o swoje życie? Przecież mogli uciec, szukać schronienia w lesie lub u polskich gospodarzy. A jednak nic nie zrobili. Przez 30 minut czekali spokojnie na swoją śmierć" (cyt. za www.jewish.pl).

Warto wiedzieć, że Perechodnik spisywał swe wspomnienia jeszcze podczas wojny, w 1943 r. w Warszawie przy ul. Pańskiej, gdzie wraz z innymi Żydami ukrywał się w domu Polki pani Heli. Potem wziął udział w powstaniu warszawskim. Po powstaniu szukał schronienia w jednym z bunkrów, gdzie przebywał z pewną grupą ludzi. Wiadomo, że wtedy zachorował na tyfus. Bunkier został odkryty przez Niemców, co dla Calka i reszty oznaczało śmierć (choć możliwe, że wcześniej pokonała go choroba).

Wybrane cytaty

1) "Skoro cały świat oszalał i sam dobrowolnie chce się poddać pod jarzmo żydowskie, świętym obowiązkiem Niemców jest wytępić przynajmniej tych wszystkich Żydów europejskich. Zresztą, będzie to sprawiedliwą karą na Mośkach siedzących w gettach środkowoeuropejskich za to, że podszczuli i nakazali swemu żydowskiemu prezydentowi Rooseveltowi wystąpić orężnie przeciwko Niemcom (…). Świat będzie wtedy zbawiony, odrodzony, nikt już wojen nie będzie prowadził, Wielkie Niemcy będą uratowane, kultura europejska ocalona, religia chrześcijańska będzie mogła się spokojnie rozwijać, ludzie staną się lepsi, nie będzie złodziejstw, morderstw ani pijaństwa. Powstanie nowy, idealny świat".
2) "Całe getto jest wciąż otoczone przez motłoch polski, który co chwila wskakuje przez parkan, siekierami otwiera drzwi i wszystko rabuje. Czasami potykają się o ciepłe jeszcze trupy, ale nie szkodzi. Nad trupami ludzie biją się, jeden drugiemu wyrywa poduszkę czy też garnitur. A trup? No, jak trup – leży spokojnie, nic nie mówi, nikomu nie przeszkadza i nikomu się nie przyśni! To i sumienie mają Polacy czyste (…). Wchodzimy do mieszkania Grynkorna, spotykamy tam Polaka, który już wszystko do worka zapakował. Jest zły i zdziwiony, jakim prawem Grynkorn mu przeszkadza, ale nie mając rady zostawia worki i ucieka przez parkan. Przy parkanie stoi Zygmunt Wolfowicz, serce ma zbolałe, przed chwilą jego mieszkanie zostało zrabowane. Niemcy zabrali mu rodzinę, Polacy zaś majątek cały".
3) "O jedno tylko proszę: wykonajcie ludzie wiernie mój testament zemsty i wspomnijcie choć czasami świetlaną postać mej żony Anki i anielski wygląd mej córeczki Athalie. Cóż one zawiniły, że padły ofiarą sadyzmu niemieckiego, (…) podłości polskiej, (…) tchórzostwa żydowskiego? A ja? Ja obecnie muszę iść moją drogą, drogą cierniową, drogą bez sławy i z refrenem na ustach, zol zajn az majn szyf wet kajn breg nit dergejn".