Wróciłem do tekstu Andrzeja Szczypiorskiego po wielu, wielu latach. Czytałem go jako nastoletni chłopak i pamiętam, że wywarł na mnie spore wrażenie. Byłem ciekaw, jak odbiorę tę książkę teraz, kiedy jestem już dorosłym czytelnikiem. I co więcej: gdy wiem, że autor okazał się człowiekiem wątpliwej konduity, mimo że na początku lat 90. występował w roli rozchwytywanego przez media autorytetu – nie tylko literackiego, ale i moralnego.
Po raz kolejny przekonałem się, że kompetencje etyczne twórcy nie mają większego związku z jakością jego dzieła. Innymi słowy – człowiek postępujący niegodziwie może stworzyć utwór wartościowy, szlachetny i niejednokrotnie tak się właśnie dzieje. Sam tekst niejako odrywa się od autora i zaczyna żyć własnym życiem. Osobiście tylko to życie mnie interesuje (m.in. dlatego nie czytuję biografii).
„Początek” Szczypiorskiego… Jakże znakomita to proza. Właściwie pod każdym względem – językowym, fabularnym, psychologicznym. W powszechnej opinii utwór uchodzi za diagnozę relacji polsko-żydowskich w obliczu totalitaryzmów (zwłaszcza brunatnego). W tym akurat wymiarze powieść nie zyskuje mojego uznania – jest nieco tendencyjna, powiela stereotypy znane z „Campo di Fiori” Miłosza czy esejów Jana Błońskiego („Biedni Polacy patrzą na getto”). Przez Szczypiorskiego przemawia oikofobia, niniejszy cytat może być dowodem: „Polska święta, zapita, skurwiona, sprzedajna, z gębą wypchaną frazesem, antysemicka, antyniemiecka, antyrosyjska, antyludzka. Pod obrazkiem Najświętszej Panienki”.
Cenię jednak "Początek" za wysoką jakość literacką i emanujący z narracji autentyzm. Postaci, zdarzenia, miejsca zdają się ledwie naszkicowane, a przecież są tak namacalne, wyraziste.
Wyczuwamy atmosferę grozy i absurdu, ale także zwyczajności wojny. Rozumiemy pragnienia młodych (Paweł Kryński, Henio Fichtelbaum) i niepokoje dojrzałych (sędzia Romnicki, profesor Korda). Wzrusza nas patriotyzm krawca Kujawskiego czy kolejarza Filipka. Cieszymy się ze sprawiedliwości, jaką wymierza Wiktor Suchowiak (warszawski przestępca z zasadami) szmalcownikowi Lolo. Mamy okazję przekonać się o istnieniu „dobrych” Niemców w osobie „Hansia” Müllera, dzięki któremu udało się wydobyć z aresztu Gestapo piękną panią Seidenman (był on ostatnim ogniwem łańcucha ludzi dobrej woli).
Wreszcie: widzimy, jak Polacy ratowali Żydów (siostra Weronika chrzcząc żydowskie dzieci, Elżbieta Kryńska ukrywając małą Joasię). W tym przypadku autor postępuje na przekór swoim uprzedzeniom i resentymentom, starając się o pewien obiektywizm (jeszcze jeden przykład odrywania się dzieła od twórcy).
„Początek” to opowieść o splątanych, złamanych biografiach. O roli przypadku w życiu. O niejednoznaczności wyborów moralnych. O wykorzenieniu. Jest w niej doza nostalgii za tym, co na zawsze utracone. Za warszawską inteligencją i półświatkiem. Za żydowską diasporą zamienioną w popiół.
Retrospektywne spojrzenie na XX wiek – wojnę i jej raniące konsekwencje. Trochę w duchu I.B. Singera, trochę – Hanny Krall. Z utworem kojarzy się również „Opowieść pewnego emigranta” Jacka Kaczmarskiego. Podobna atmosfera oraz dylematy.
Te małe portrety ludzkich losów roztrzaskane przez wielką, bezwzględną historię – niezmiennie poruszają. Szczególnie, gdy przedstawione są tak jak w „Początku” – w sposób bolesny, ale zarazem piękny – oświetlone szlachetnym humanizmem.
Po raz kolejny przekonałem się, że kompetencje etyczne twórcy nie mają większego związku z jakością jego dzieła. Innymi słowy – człowiek postępujący niegodziwie może stworzyć utwór wartościowy, szlachetny i niejednokrotnie tak się właśnie dzieje. Sam tekst niejako odrywa się od autora i zaczyna żyć własnym życiem. Osobiście tylko to życie mnie interesuje (m.in. dlatego nie czytuję biografii).
„Początek” Szczypiorskiego… Jakże znakomita to proza. Właściwie pod każdym względem – językowym, fabularnym, psychologicznym. W powszechnej opinii utwór uchodzi za diagnozę relacji polsko-żydowskich w obliczu totalitaryzmów (zwłaszcza brunatnego). W tym akurat wymiarze powieść nie zyskuje mojego uznania – jest nieco tendencyjna, powiela stereotypy znane z „Campo di Fiori” Miłosza czy esejów Jana Błońskiego („Biedni Polacy patrzą na getto”). Przez Szczypiorskiego przemawia oikofobia, niniejszy cytat może być dowodem: „Polska święta, zapita, skurwiona, sprzedajna, z gębą wypchaną frazesem, antysemicka, antyniemiecka, antyrosyjska, antyludzka. Pod obrazkiem Najświętszej Panienki”.
Cenię jednak "Początek" za wysoką jakość literacką i emanujący z narracji autentyzm. Postaci, zdarzenia, miejsca zdają się ledwie naszkicowane, a przecież są tak namacalne, wyraziste.
Wyczuwamy atmosferę grozy i absurdu, ale także zwyczajności wojny. Rozumiemy pragnienia młodych (Paweł Kryński, Henio Fichtelbaum) i niepokoje dojrzałych (sędzia Romnicki, profesor Korda). Wzrusza nas patriotyzm krawca Kujawskiego czy kolejarza Filipka. Cieszymy się ze sprawiedliwości, jaką wymierza Wiktor Suchowiak (warszawski przestępca z zasadami) szmalcownikowi Lolo. Mamy okazję przekonać się o istnieniu „dobrych” Niemców w osobie „Hansia” Müllera, dzięki któremu udało się wydobyć z aresztu Gestapo piękną panią Seidenman (był on ostatnim ogniwem łańcucha ludzi dobrej woli).
Wreszcie: widzimy, jak Polacy ratowali Żydów (siostra Weronika chrzcząc żydowskie dzieci, Elżbieta Kryńska ukrywając małą Joasię). W tym przypadku autor postępuje na przekór swoim uprzedzeniom i resentymentom, starając się o pewien obiektywizm (jeszcze jeden przykład odrywania się dzieła od twórcy).
„Początek” to opowieść o splątanych, złamanych biografiach. O roli przypadku w życiu. O niejednoznaczności wyborów moralnych. O wykorzenieniu. Jest w niej doza nostalgii za tym, co na zawsze utracone. Za warszawską inteligencją i półświatkiem. Za żydowską diasporą zamienioną w popiół.
Retrospektywne spojrzenie na XX wiek – wojnę i jej raniące konsekwencje. Trochę w duchu I.B. Singera, trochę – Hanny Krall. Z utworem kojarzy się również „Opowieść pewnego emigranta” Jacka Kaczmarskiego. Podobna atmosfera oraz dylematy.
Te małe portrety ludzkich losów roztrzaskane przez wielką, bezwzględną historię – niezmiennie poruszają. Szczególnie, gdy przedstawione są tak jak w „Początku” – w sposób bolesny, ale zarazem piękny – oświetlone szlachetnym humanizmem.
