"Czarodziej", czyli uwertura do "Lolity"

Każde spotkanie z Vladimirem Nabokovem to ogromna przyjemność czytelnicza. Niezależnie od tematów, jakie w swojej prozie poruszał rosyjsko-amerykański autor (niejednokrotnie bulwersujących opinię publiczną), obcowanie z jego prozą daje poczucie kontaktu z twórczością najwyższej próby.


Dzieje się tak również w przypadku „Czarodzieja”, dłuższego opowiadania uznawanego powszechnie za pierwowzór „Lolity”, choć – jak przekonują badacze (w tym syn pisarza Dmitrij) – zbieżności tego utworu ze słynnym dziełem są jedynie pozorne.

Niemniej jednak skojarzenia ze skandalizującą powieścią ewidentnie się narzucają, zwłaszcza na poziomie fabularnym. W „Czarodzieju”, podobnie jak w „Lolicie”, mamy do czynienia z problemem pedofilii, aczkolwiek należałoby raczej powiedzieć hebefilii jako że fascynacja bohatera dotyczy dziewczynek we wczesnym okresie dojrzewania. Mężczyznę pobudza erotycznie rozwijająca się płciowość, nie zaś dziecięca aseksualność. To ważne rozróżnienie, które nam często umyka, co nie zmienia faktu że każda próba obliczona na wykorzystanie człowieka (zwłaszcza nieletniego) jako przedmiotu swoich perwersyjnych skłonności zasługuje na potępienie.

Niektórym się wydaje, że podejmowanie takich tematów w literaturze w sposób, w jaki to czyni Nabokov jest z etycznego punktu widzenia naganne, ponieważ autor unika dydaktyzmu i jednoznacznych ocen (co jednak nie ma nic wspólnego z akceptacją opisywanych zachowań).

Pisarz swoim zadaniem i pasją uczynił analizę psychiki rozmaitych dewiantów, dziwaków, szaleńców, ludzi moralnego i mentalnego marginesu. Jego twórczość to fascynująca penetracja ludzkiej natury w całej jej złożoności i tajemnicy. Nabokov poszukuje zapętleń i granic świadomości, ciemnych zaułków umysłu.

W przypadku wynaturzeń seksualnych oczekujemy od autora nazwania rzeczy po imieniu i nakreślenia czarno-białego schematu przedstawianej relacji. Tymczasem Nabokov, oprócz odrazy do łowcy polującego na ofiarę, pochyla się nad jego żałosną egzystencją z pewną dozą empatii. W efekcie bohater-dewiant jawi się odbiorcy jako postać  obrzydliwa, ale zarazem godna politowania i jakoś poraniona. Ponadto jest w swoich planach i marzeniach groteskowy, wprawdzie okropny, ale i zarazem śmieszny (choć oczywiście nie zabawny).

Nabokov tylko pozornie przygląda się swej postaci z perspektywy trzecioosobowego narratora, w istocie mówi i myśli nim samym. Chociaż formalnie narrator jest na zewnątrz opisywanych przeżyć i zdarzeń, w rzeczywistości znajduje się w samym ich środku, postrzega je z punktu widzenia bohatera. Dzięki temu wchodzimy w świat odmieńca, podążamy ścieżkami jego chorej wyobraźni.

Te poplątane ścieżki są drogami ucieczki, gdyż dewiant rozpaczliwie ucieka. Przed losem, społeczeństwem, samym sobą. W tym sensie „Czarodziej” jest rodzajem egzystencjalnego kryminału, opowieścią o ściganym i ściganiu.

Znamy niepowtarzalny styl Nabokova, jego sposób kreowania rzeczywistości. To subtelna, wyrafinowana proza. Jednocześnie bardzo precyzyjna, wyczulona na szczegół. Ponadto erudycyjna, intertekstualna, wielowymiarowa. Pełna ukrytych znaczeń, finezyjnych aluzji.  A poza wszystkim po prostu piękna. Nabokov był artystą słowa, mistrzem języka.

To on okazuje się prawdziwym (tytułowym) czarodziejem, podczas gdy bohater jego utworu – złym czarownikiem, wilkiem dybiącym na Czerwonego Kapturka. Odniesienie jest nieprzypadkowe. Nabokov uważał, że każda opowieść literacka powinna być baśnią (niezależnie od formalnej genologii). I zgodnie z funkcjami baśni postrzegał rolę pisarza jako – czarodzieja (zaczarowującego naszą wyobraźnię), gawędziarza (zajmującego nas swoją opowieścią) i nauczyciela (kogoś, kto pomaga nam zrozumieć świat).

Rosjanin spełnia wszystkie te kryteria. I to właściwie w każdym swoim utworze (nawet w takich drobiazgach jak „Czarodziej”), co sprawia, że zaliczamy go do klasyków światowej literatury. A klasyków zawsze warto czytać.