Uwięziona

W piątym tomie cyklu „W poszukiwaniu straconego czasu” przyglądamy się (z narastającą niechęcią) toksycznej relacji Marcela i Albertyny. Obsesja narratora prowadzi do osaczenia jego kapryśnej kochanki. Dziewczyna zostaje przez Marcela uwięziona w paryskim domu jego rodziców. Zazdrość i zawłaszczanie drugiego człowieka nigdy do niczego dobrego nie prowadzą.

Bohater angażuje przyjaciółkę panny Simonet, Annę do pilnowania ukochanej. Wierna służąca Franciszka jest całą sytuacją (zwłaszcza mieszkaniem pary pod wspólnym dachem) zdegustowana. Szczerze nie znosi Albertyny, ale nie ma wpływu na fanaberie panicza. Atmosfera gęstnieje – zarówno między zakochanymi, jak i w życiu wewnętrznym Marcela, które jest przecież zasadniczym przedmiotem opowieści.

Młodzieniec zatruwa samego siebie i innych, ulega bożkowi egoizmu. Jego związek z Albertyną jest nie tyle miłością, ile właśnie realizacją egoistycznych pobudek i zachcianek. Poniekąd z obu stron, gdyż hoża brunetka, choć uwięziona, prowadzi swoją własną grę – pełną intryg i ukrytych namiętności (o charakterze lesbijskim). Kto pierwszy nie wytrzyma napięcia i zapragnie wyzwolić się z psychoerotycznego klinczu?

Ten tom zapamiętamy również z przejmującego opisu śmierci Bergotte’a, z Vermeerem w tle. Pisarz, mimo niedyspozycji, udał się na „wystawę Holendrów”, żeby raz jeszcze zobaczyć uwielbiany przez siebie „Widok z Delft” i porównać własny odbiór dzieła z uwagami pewnego krytyka.

„Wstępując na pierwsze stopnie, uczuł zawrót głowy (…) W końcu znalazł się przed obrazem Vermeera, który pozostał mu w pamięci bardziej olśniewający, bardziej różny od wszystkiego co znał, ale w którym, dzięki artykułowi krytyka, pierwszy raz zauważył drobne postacie ludzkie malowane niebiesko, i to że piasek był różowy, i wreszcie szacowną materię kawałka żółtej ściany. Zawrót był coraz silniejszy; Bergotte wlepiał wzrok w bezcenną ścianę, jak dziecko wpatruje się w żółtego motyla, którego pragnie pochwycić. (…) Równocześnie nie tracił poczucia swego groźnego stanu. Na niebiańskiej wadze jawiło mu się jego własne życie, obciążające jedną z szal, gdy druga zawierała kawałek ściany tak pięknie namalowanej żółto. Bergotte czuł, że niebacznie oddał pierwsze za drugie. «Nie mam przecież ochoty – powiadał sobie – figurować na tej wystawie w wieczornej rubryce wypadków». Powtarzał sobie: «Kawałek żółtej ściany z daszkiem, kawałek żółtej ściany». Zwalił się na okrągłą kanapę; równie szybko przestał myśleć że życie jego jest w grze i odzyskując optymizm, powiedział sobie: «Zwykła niestrawność, niedogotowane kartofle, to nic». Nowy cios powalił go: Bergotte stoczył się na ziemię, zbiegła się publiczność wraz z woźnymi. Był martwy. Martwy na zawsze? Kto to może powiedzieć? (…) myśl, że Bergotte nie umarł na zawsze, nie jest pozbawiona prawdopodobieństwa. Pogrzebano go, ale przez całą noc żałobną, w oświetlonych witrynach, książki jego, ułożone po trzy, czuwały jak anioły z rozpostartymi skrzydłami i zdawały się symbolem zmartwychwstania tego, którego już nie było”.

A oto inne cytaty, które warto z „Uwięzionej” zapamiętać:

1) „Na przykład, proszę pani, w dniu kiedy pani miała być na obiedzie u pani de Saint-Euverte przed rautem u księżnej Marii, miała pani suknię całą czerwoną i czerwone pantofelki; była pani bajeczna; wyglądała pani jak wielki kwiat we krwi, rubin w płomieniach, jak się to nazywało? Czy młoda panienka może to nosić?”.
2) "Kochamy jedynie to, czego nie posiadamy całkowicie".
3) "Większość tego co mówimy jest tylko powtarzaniem".
4) "Neron był może nerwowy, ale nie był przez to lepszy" (matka do Marcela).
5) „Ale jeżeli ów salon zdawał mu się czymś więcej niż dzisiejszy, to może dlatego, że nasz umysł jest jak stary Proteusz, nie zdolny pozostać niewolnikiem żadnej formy: nawet w dziedzinie światowej wyzwala się nagle z salonu doprowadzonego powoli i z trudem do swego szczytu, aby woleć od niego dawny, mniej świetny".
6) "Rzeczywistość jest najzręczniejszym z wrogów".
7) "Słyszy się wstecz, kiedy się zrozumiało".