Strona Guermantes

W trzecim tomie W poszukiwaniu straconego czasu Proust ćwiczy naszą uwagę w stopniu jeszcze intensywniejszym niż w poprzednich częściach. To chyba Roland Barthes powiedział, że prawdopodobnie nikomu nie udało się przeczytać Prousta w pełni, tzn. słowo po słowie, zdanie po zdaniu (no może z wyjątkiem tłumaczy). Ta proza wciąż się wymyka, rozpływa, przelewa jak woda.

W Stronie Guermantes narrator na blisko siedmiuset stronach opowiada o wszystkim i o niczym (granica między tymi wymiarami jest nieostra). Łatwo pogubić się w niezliczonych dygresjach, detalach, analizach (wiele z nich dotyczy genealogii arystokratycznych rodów).

Na pierwszy plan wysuwają się Guermantesowie, o których wcześniej trochę już czytaliśmy. Fascynacją Marcela jest tym razem wspaniała, dostojna i niedostępna Oriana Guermantes – uosobienie francuskiej arystokracji. Rodzina narratora zamieszkuje w Paryżu, w części pałacu należącego do wielkich państwa. Dzięki temu sąsiedztwu nasz bohater ma możliwość podglądania życia Guermantesów. Długi czas podziwia Orianę z daleka, ale stopniowo się do niej zbliża i w końcu dostępuje zaszczytu zapoznania się z ubóstwianą i idealizowaną damą.

Większość czasu spędzamy na salonach, w luksusowej dzielnicy Faubourg Saint-Germain. Najczęściej przebywamy w salonie pani Villeparisis. Marcel krąży nie tylko wokół Oriany. Oczarowany jest również innymi gwiazdami elitarnego świata – księżnymi: Marią, Parmy czy de Luxembourg. Niepostrzeżenie sam staje się obiektem pożądania i to nie tylko ze strony płci pięknej (dwuznaczne aluzje czyni mu tajemniczy pan Charlus).

Salonowe rozmowy dotyczą sztuki, literatury, rozmaitych koneksji, paranteli. Nie brakuje plotek na tematy towarzysko-obyczajowe. Wszystko to jednak utrzymane w ryzach wyszukanej etykiety i doskonałych manier, z których przeziera próżność i hipokryzja.

Eksponowanym motywem jest słynna sprawa Dreyfusa, która na przełomie XIX i XX w. podzieliła Francję, potężnie oddziałując na całe jej społeczeństwo. Wokół sporu o winę kapitana (posądzono go o szpiegostwo na rzecz Niemiec, skazano i zesłano na Wyspę Diabelską, po czym ostatecznie, pod naciskiem opinii publicznej, uniewinniono) toczą się zażarte dyskusje, narastają napięcia, formują się poglądy i postawy daleko wykraczające poza przypadek niesłusznie oskarżonego oficera. Okazuje się on tylko pretekstem do konfrontacji dwóch wielkich obozów i reprezentowanych przez nich wizji Francji, najogólniej mówiąc: rojalistów i republikanów, konserwatystów i liberałów, prawicy i lewicy.

Głosem tych drugich jest m.in. Emil Zola i jego słynny list otwarty w obronie Dreyfusa J’accuse…! („Oskarżam!”). List opublikowała gazeta „L’Aurore” w dzień po uniewinnieniu faktycznego szpiega – majora Esterhazy’ego. Pisarz przypłacił swój protest rokiem więzienia. Jak łatwo się domyślić wyższe sfery, wśród których przebywa narrator W poszukiwaniu straconego czasu, należą w większości do antydreyfusistów. Trzeba dodać, że w centrum sporu znajduje się również kwestia antysemityzmu (kapitan miał żydowskie pochodzenie), która po raz pierwszy zaistniała w debacie publicznej na tak szeroką skalę. Sam Marcel sympatyzuje z dreyfusistami, ale się nie ujawnia. Jest w tej materii dyskretny, żeby nie powiedzieć koniunkturalny.

Być może najpiękniejszym, najbardziej wzruszającym fragmentem Strony Guermantes jest opis odchodzenia babki Marcela, to jak wnikliwie i przejmująco opowiedziana została jej choroba i śmierć. W cieniu śmierci znajdzie się także Swann…

Narrator jednak będzie się zwracać ku życiu i zanurzać w nim coraz głębiej, o czym przekonamy się w kolejnym tomie cyklu pod jakże wymownym tytułem – Sodoma i Gomora.

Wybrane cytaty

1) Wyobraźnia nasza jest niby popsuta katarynka, która gra zawsze coś innego niż zapowiedzianą melodię.
2) Są choroby, których nie trzeba leczyć, bo właśnie chronią nas od innych, cięższych (Charlus).
3) Neurastenia jest genialnym transformistą. Nie ma choroby, której by nie udała znakomicie. Naśladuje do złudzenia rozstrzeń żołądka dyspeptyków, nudności ciężarnych, arytmię chorych na serce, gorączkę gruźlików. Zdolna oszukać lekarza, jakżeby nie miała oszukać chorego? (…) Bez nerwowej choroby nie ma wielkiego artysty; co więcej – nie ma wielkiego uczonego [ani] przyzwoitego lekarza chorób nerwowych (dr du Boulbon do babki Marcela).
4) Bergotte prowadził roślinne życie rekonwalescenta.
5) Takie jest społeczeństwo, gdzie każda istota jest podwójna, i gdzie człowieka najbardziej przejrzanego na wylot, najbardziej osławionego, jakiś inny człowiek będzie znał niby pod osłoną muszli, miękkiego kokona, rozkosznej naturalnej ciekawości.
6) Spokój jej nie był już mądrością rozpaczy, lecz nadziei (o umierającej babce).
7) W życiu większości kobiet wszystko, nawet największą zgryzota, kończy się kwestią przymierzania (o Franciszce zamawiającej strój żałobny, jeszcze przed śmiercią babki).
8) Wystarczy żyć całkowicie z kobietą, aby przestać widzieć cokolwiek z tego, co nam ją kazało pokochać. Te dwa rozszczepione składniki może niewątpliwe na nowo zespolić zazdrość (o Albertynie).
9) Artysta nie potrzebuje wyrażać wprost swojej myśli w dziele na to, aby to dzieło odbijało jej wartości; powiedział nawet ktoś, że najwyższą pochwałą Boga jest negacja ateusza, który uważa stworzenie za coś na tyle doskonałego, aby się mogło obejść bez twórcy.