Prozę F. Scotta Fitzgeralda dobrze czytać popijając wysokojakościową
whisky i słuchając amerykańskiego jazzu lat trzydziestych. Najlepiej w
eleganckim anturażu. Bo świat kreowany przez autora „Wielkiego
Gatsby’ego” to piękne kobiety, luksusowe limuzyny, rozświetlone salony i
ekskluzywne kluby. Młodość i bogactwo – ze wszystkimi ich przywilejami,
rozkoszami, ale także – co może istotniejsze – złudzeniami i
rozczarowaniami.
Na „Popołudnie pisarza…” składa się dziewięć utworów wybranych z dużo obszerniejszego zbioru „Piękność południa i inne opowiadania”. Są one, jak zapewnia tłumacz Michał Ronikier, reprezentatywne dla twórczości Fitzgeralda i ukazują ewolucję jego stosunku do rzeczywistości: „Pierwsze z nich odbijają młodzieńczą beztroskę (…) W późniejszych widzimy już rozterkę pisarza, którego radosny obraz świata został brutalnie zmącony. Ostatnie wreszcie, wyraźnie autobiograficzne opowiadania, pochodzące z lat 1936-39, to wstrząsająco szczery obraz jego zmagań z losem w ostatnim okresie życia”.
Fitzgerald dorastał w rodzinie irlandzkich emigrantów, zamieszkałej w Minnesocie. Studia, rozpoczęte na prestiżowym uniwersytecie w Princeton, przerwał wybuch I wojny światowej, który zmusił przyszłego pisarza do pobytu w wojskowym obozie szkoleniowym Camp Sheridan (Alabama). Tam poznał i pokochał córkę lokalnego sędziego Zeldę Sayre, ale jego oświadczyny nie zostały przyjęte.
Dopiero śmiała wyprawa do Nowego Jorku, a potem sukces debiutanckiej powieści „Po tej stronie raju” (1921 r.) uczyniły z anonimowego aspiranta sławę pierwszej wielkości. Autor, uwielbiany i pożądany przez nowojorską high society, sprowadził na Long Island swoją Zeldę (która nie miała już powodu mu odmawiać) i zaczął wieść życie wśród artystów i milionerów, pełne rautów, podróży, zaszczytów. Jednak po kilku latach karta się odwróciła – żona autora zapadła na chorobę umysłową, on sam popadł w alkoholizm, a Wielki Kryzys sprawił, że Amerykanie przestali interesować się książkami o złotych młodzieńcach i próżnych bogaczach. Pisarz próbował jeszcze swoich sił w Hollywood (jako scenarzysta), ale bez powodzenia. Zmarł na atak serca w 1941 r., na wpół zapomniany. Po pewnym czasie nastąpił renesans jego popularności – już pośmiertnej – i trwa on właściwie do dziś. Fitzgerald uchodzi za jednego z najwybitniejszych prozaików XX wieku. Ta wzmianka biograficzna wydaje się konieczna, gdyż, jak słusznie zauważa Ronikier: „trudno pisać o jakimkolwiek aspekcie twórczości autora w oderwaniu od jego życiorysu”.
I rzeczywiście: w kilku pierwszych opowiadaniach ze zbioru czytamy o chłopakach, którzy marząc o majątku i sławie, wykorzystują swoje naturalne atuty – młodość, swobodę, przebojowość, wiarę w możliwość wyśnienia amerykańskiego snu. Czasem pomaga im brak zahamowań, czasem przypadek (niespodziewane poparcie, otrzymanie dużego spadku itp.). Niektórzy, jak Bryan z „Dalyrimple schodzi na złą drogę” czy Basil z „Wzorowego życia” i „O własnych siłach”, są początkowo rozdarci między własnymi dążeniami a wymogami natury społeczno-moralnej. Szybko jednak (i raczej bezboleśnie) rozstrzygają ten konflikt na korzyść głosu serca, elan vital, pragnienia rozwoju, miłości, dobrobytu.
Stopniowo pojawiają się ciemniejsze tony – zawody miłosne („Przyjęcie weselne”), niemoc twórcza i okłamywanie samego siebie („Popołudnie pisarza”), gra pozorów i groteskowe bankructwo („Finansując Finnegana”), symptomy obłędu („Stracone dziesięciolecie”).
Styl Fitzgeralda jest elegancki jak świat wyższych sfer, który opisywał. Płynna narracja, subtelny dowcip, finezyjny liryzm. A wszystko zaprawione nutami goryczy, naznaczone nieuchronnością klęski, czającej się za progiem szczęścia.
Wybrane cytaty:
1) „Wykraczał już poza granice byronowskiej pozy: nie był buntownikiem duchowym jak Don Juan, czy filozoficznym – jak Faust, lecz nowym psychologicznym buntownikiem typowym dla swego stulecia, odrzucającym sentymentalne zasady zakorzenione we własnym umyśle” (Dalyrimple schodzi na złą drogę).
2) „Długa zima zapadała nad Minnesotą jak białe wieko skrzyni” (Zimowe marzenia).
3) „Nieco później tego dnia słońce zsunęło się w dół wśród złotych, błękitnych i szkarłatnych chmur, ustępując miejsca suchej, szeleszczącej jak jedwab letniej nocy” (Zimowe marzenia).
4) „Można było patrzeć na nią bez końca, jak na kołyszącą się gałąź lub przelatującą mewę” (Zimowe marzenia).
5) "Jej pocałunki były jak miłosierdzie, którego pragniemy tylko wtedy, kiedy jest bezgraniczne” (Zimowe marzenia).
6) „Czuł się jak człowiek, który odszedł i wiedział, że nigdy już nie będzie mógł wrócić” (Zimowe marzenia).
7) „Kochał się w niej od lat, ale ponieważ jego miłość wydawała się beznadziejna, nie narażała go na poważniejsze cierpienia” (Magnetyzm).
8) „Młodzi ludzie nie zawsze umieją od razu zdać sobie sprawę z faktu, że wrogiem jest ten, kto zadaje im ranę, zaś cytowane przez niego uwagi pełnią jedynie rolę strzały” (O własnych siłach).
9) „Zupełny neurastenik – mruknął, oglądając swe odbicie w lustrze. – Uboczny produkt myśli, spopielały szczątek marzeń” (Popołudnie pisarza).
Na „Popołudnie pisarza…” składa się dziewięć utworów wybranych z dużo obszerniejszego zbioru „Piękność południa i inne opowiadania”. Są one, jak zapewnia tłumacz Michał Ronikier, reprezentatywne dla twórczości Fitzgeralda i ukazują ewolucję jego stosunku do rzeczywistości: „Pierwsze z nich odbijają młodzieńczą beztroskę (…) W późniejszych widzimy już rozterkę pisarza, którego radosny obraz świata został brutalnie zmącony. Ostatnie wreszcie, wyraźnie autobiograficzne opowiadania, pochodzące z lat 1936-39, to wstrząsająco szczery obraz jego zmagań z losem w ostatnim okresie życia”.
Fitzgerald dorastał w rodzinie irlandzkich emigrantów, zamieszkałej w Minnesocie. Studia, rozpoczęte na prestiżowym uniwersytecie w Princeton, przerwał wybuch I wojny światowej, który zmusił przyszłego pisarza do pobytu w wojskowym obozie szkoleniowym Camp Sheridan (Alabama). Tam poznał i pokochał córkę lokalnego sędziego Zeldę Sayre, ale jego oświadczyny nie zostały przyjęte.
Dopiero śmiała wyprawa do Nowego Jorku, a potem sukces debiutanckiej powieści „Po tej stronie raju” (1921 r.) uczyniły z anonimowego aspiranta sławę pierwszej wielkości. Autor, uwielbiany i pożądany przez nowojorską high society, sprowadził na Long Island swoją Zeldę (która nie miała już powodu mu odmawiać) i zaczął wieść życie wśród artystów i milionerów, pełne rautów, podróży, zaszczytów. Jednak po kilku latach karta się odwróciła – żona autora zapadła na chorobę umysłową, on sam popadł w alkoholizm, a Wielki Kryzys sprawił, że Amerykanie przestali interesować się książkami o złotych młodzieńcach i próżnych bogaczach. Pisarz próbował jeszcze swoich sił w Hollywood (jako scenarzysta), ale bez powodzenia. Zmarł na atak serca w 1941 r., na wpół zapomniany. Po pewnym czasie nastąpił renesans jego popularności – już pośmiertnej – i trwa on właściwie do dziś. Fitzgerald uchodzi za jednego z najwybitniejszych prozaików XX wieku. Ta wzmianka biograficzna wydaje się konieczna, gdyż, jak słusznie zauważa Ronikier: „trudno pisać o jakimkolwiek aspekcie twórczości autora w oderwaniu od jego życiorysu”.
I rzeczywiście: w kilku pierwszych opowiadaniach ze zbioru czytamy o chłopakach, którzy marząc o majątku i sławie, wykorzystują swoje naturalne atuty – młodość, swobodę, przebojowość, wiarę w możliwość wyśnienia amerykańskiego snu. Czasem pomaga im brak zahamowań, czasem przypadek (niespodziewane poparcie, otrzymanie dużego spadku itp.). Niektórzy, jak Bryan z „Dalyrimple schodzi na złą drogę” czy Basil z „Wzorowego życia” i „O własnych siłach”, są początkowo rozdarci między własnymi dążeniami a wymogami natury społeczno-moralnej. Szybko jednak (i raczej bezboleśnie) rozstrzygają ten konflikt na korzyść głosu serca, elan vital, pragnienia rozwoju, miłości, dobrobytu.
Stopniowo pojawiają się ciemniejsze tony – zawody miłosne („Przyjęcie weselne”), niemoc twórcza i okłamywanie samego siebie („Popołudnie pisarza”), gra pozorów i groteskowe bankructwo („Finansując Finnegana”), symptomy obłędu („Stracone dziesięciolecie”).
Styl Fitzgeralda jest elegancki jak świat wyższych sfer, który opisywał. Płynna narracja, subtelny dowcip, finezyjny liryzm. A wszystko zaprawione nutami goryczy, naznaczone nieuchronnością klęski, czającej się za progiem szczęścia.
Wybrane cytaty:
1) „Wykraczał już poza granice byronowskiej pozy: nie był buntownikiem duchowym jak Don Juan, czy filozoficznym – jak Faust, lecz nowym psychologicznym buntownikiem typowym dla swego stulecia, odrzucającym sentymentalne zasady zakorzenione we własnym umyśle” (Dalyrimple schodzi na złą drogę).
2) „Długa zima zapadała nad Minnesotą jak białe wieko skrzyni” (Zimowe marzenia).
3) „Nieco później tego dnia słońce zsunęło się w dół wśród złotych, błękitnych i szkarłatnych chmur, ustępując miejsca suchej, szeleszczącej jak jedwab letniej nocy” (Zimowe marzenia).
4) „Można było patrzeć na nią bez końca, jak na kołyszącą się gałąź lub przelatującą mewę” (Zimowe marzenia).
5) "Jej pocałunki były jak miłosierdzie, którego pragniemy tylko wtedy, kiedy jest bezgraniczne” (Zimowe marzenia).
6) „Czuł się jak człowiek, który odszedł i wiedział, że nigdy już nie będzie mógł wrócić” (Zimowe marzenia).
7) „Kochał się w niej od lat, ale ponieważ jego miłość wydawała się beznadziejna, nie narażała go na poważniejsze cierpienia” (Magnetyzm).
8) „Młodzi ludzie nie zawsze umieją od razu zdać sobie sprawę z faktu, że wrogiem jest ten, kto zadaje im ranę, zaś cytowane przez niego uwagi pełnią jedynie rolę strzały” (O własnych siłach).
9) „Zupełny neurastenik – mruknął, oglądając swe odbicie w lustrze. – Uboczny produkt myśli, spopielały szczątek marzeń” (Popołudnie pisarza).
