Z „Mitologią” Zygmunta Kubiaka jest jak z kobietą, której nie można odmówić zalet – ładna, wrażliwa, mądra, ale brakuje jej „tego czegoś”. Po prostu z bliżej nieokreślonych przyczyn nas nie pociąga. I dopiero po dłuższym namyśle rozumiemy, dlaczego nie znajdujemy w niej powabu.
Pozornie książka profesora wydaje się doskonała. Ma wszystko, czego nie mają opracowania Markowskiej czy Parandowskiego. Jest znacznie bardziej szczegółowa i analityczna, pełna cytatów z antycznych autorów (Homera, Hezjoda, Herodota, Sofoklesa, Owidiusza, Apollodrosa, Pauzaniasza i wielu, wielu innych), konfrontująca rozmaite wersje mitów, odwołująca się do badań i ustaleń nieznanych wspomnianym poprzednikom. Tak jakby ambicją Kubiaka było przekazanie całości wiedzy o wierzeniach Greków i Rzymian – choć zdaję sobie sprawę, że z jego perspektywy to, co nam ukazał jest tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Mimo to ogrom danych przytłacza. Przynajmniej mnie, laika, który chciałby pogłębić znajomość korzeni naszej kultury. Praca profesora jest raczej skierowana do studentów filologii klasycznej. Kojarzy się z żmudnym drążeniem tematu, uporczywą analizą źródeł, przetrząsaniem zbiorów wielkiej biblioteki (nomen omen dzieło ww. Apollodrosa, do którego Kubiak często nawiązuje, nazywa się właśnie „Biblioteka”). Niezliczone dygresje, różne warianty nazw i wydarzeń, dywagacje filologiczne i genealogiczne – zabijają to, co w mitach najpiękniejsze, mianowicie ich ducha. A jest to duch wielkiej narracji – dynamicznej opowieści pełnej symboli, emocji, przeczuć. Mit wymaga epickiego rozmachu. Tymczasem w „Mitologii…” tok narracji jest co rusz zakłócany przez wzmianki o kwestiach pobocznych.
Jeśli przykładowo mamy scenę greckiego młodzieńca wybierającego się na polowanie, to autor poinformuje nas o rodowodzie tej postaci, o źródłach literackich, które o niej wspominają, o szczegółach topograficznych miejsca, do którego zmierza, o jakimś kamieniu przy drodze i jego kulcie, o ludzie, który ten kult wyznawał, o zwyczaju polowania, o ustrzelonych zwierzętach i ich związkach z bogami i ludźmi (np. metamorfozach). Pojawią się dygresje wyprzedzające – mówiące o dalszych losach bohatera (z kim się kiedyś ożeni, komu się narazi, jak zginie). Będą też retrospekcje (o tym, jak w górach wychowały go nimfy – zostaną podane imiona nimf oraz górskich potoków). Wspomni się przy okazji o perypetiach krewnych naszego młodzieńca. Opowie się o jakiejś przygodzie jego ojca i przypomni, że ten ojciec miał jeszcze trzech braci, z których każdy odznaczał się inną cechą. Dowiemy się, jakie to cechy. Ponadto wymieniane miejsca, postaci, przymioty będą podane w oryginalnym brzmieniu i analizowane pod kątem ich etymologii. A wszystko to zgęszczone w dwóch, trzech akapitach.
Oczywiście przesadzam, wyolbrzymiam, jestem niesprawiedliwy. To, co przedstawiłem to karykatura metody profesora i trochę mi przykro, i wstyd, że ja, ignorant, ośmielam się drwić z jego dzieła, z pracy pod wieloma względami znakomitej – tak wyczerpującej i erudycyjnej. Ale na Boga (w tym przypadku na Zeusa!) – czytelnik chciałby mieć z lektury trochę przyjemności. Żeby nie być gołosłownym przytaczam cytat: „Niobe, córka Tantala i Tajgete, jednej z Plejad, albo Dione (nie Zeusowej wybranki), jednej z bliskich Plejadom gwiazd Deszczowych, Hyad, siostra Pelopsa, żona Amfiona, króla Teb, była matką licznego potomstwa: sześciu albo siedmiu synów i tyluż córek”. Takich wielopiętrowych konstrukcji znajdziemy w tekście sporo.
Treść nie zostanie przyswojona, jeśli naszpikuje się ją wielką liczbą informacji. Mimo że jestem raczej uważnym odbiorcą, w połowie książki zupełnie straciłem koncentrację i już tylko mgliście wiedziałem, o czym czytam. Być może lekturę Kubiaka trzeba sobie dawkować, wracać do niej, poznawać we fragmentach… Wtedy zamiast zniechęcać – intryguje.
Na koniec słowo o układzie zagadnień. Jest on czytelny i podobny do klasycznych opracowań mitologii. Zaczynamy od naukowego wstępu (rys historyczny), a potem brniemy przez wierzenia Greków dotyczące początków świata i ludzkości, bogów olimpijskich – starszych i młodszych, przez dzieje heroiczne (mity tebańskie, Herakles, wyprawa Argonautów, wojna trojańska), aż docieramy do Rzymu (bóstwa, założenie miasta, historia Eneasza). Kompozycja pracy sugeruje klarowność przekazu, niestety nadmiar treści go zaciemnia, zamąca.
Warto zapytać: czy nie należałoby niektórych, trzecio- i czwartorzędnych informacji zamieścić w przypisach lub jakimś dodatku o charakterze słownikowym czy encyklopedycznym? Wszak lepsze bywa wrogiem dobrego. Jak wiemy Grecy cenili umiar i uważali, że nadmiar bywa brakiem – że są to dwie strony tego samego medalu. Mam wrażenie, że profesor Kubiak trochę o tym zapomniał.
Pozornie książka profesora wydaje się doskonała. Ma wszystko, czego nie mają opracowania Markowskiej czy Parandowskiego. Jest znacznie bardziej szczegółowa i analityczna, pełna cytatów z antycznych autorów (Homera, Hezjoda, Herodota, Sofoklesa, Owidiusza, Apollodrosa, Pauzaniasza i wielu, wielu innych), konfrontująca rozmaite wersje mitów, odwołująca się do badań i ustaleń nieznanych wspomnianym poprzednikom. Tak jakby ambicją Kubiaka było przekazanie całości wiedzy o wierzeniach Greków i Rzymian – choć zdaję sobie sprawę, że z jego perspektywy to, co nam ukazał jest tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Mimo to ogrom danych przytłacza. Przynajmniej mnie, laika, który chciałby pogłębić znajomość korzeni naszej kultury. Praca profesora jest raczej skierowana do studentów filologii klasycznej. Kojarzy się z żmudnym drążeniem tematu, uporczywą analizą źródeł, przetrząsaniem zbiorów wielkiej biblioteki (nomen omen dzieło ww. Apollodrosa, do którego Kubiak często nawiązuje, nazywa się właśnie „Biblioteka”). Niezliczone dygresje, różne warianty nazw i wydarzeń, dywagacje filologiczne i genealogiczne – zabijają to, co w mitach najpiękniejsze, mianowicie ich ducha. A jest to duch wielkiej narracji – dynamicznej opowieści pełnej symboli, emocji, przeczuć. Mit wymaga epickiego rozmachu. Tymczasem w „Mitologii…” tok narracji jest co rusz zakłócany przez wzmianki o kwestiach pobocznych.
Jeśli przykładowo mamy scenę greckiego młodzieńca wybierającego się na polowanie, to autor poinformuje nas o rodowodzie tej postaci, o źródłach literackich, które o niej wspominają, o szczegółach topograficznych miejsca, do którego zmierza, o jakimś kamieniu przy drodze i jego kulcie, o ludzie, który ten kult wyznawał, o zwyczaju polowania, o ustrzelonych zwierzętach i ich związkach z bogami i ludźmi (np. metamorfozach). Pojawią się dygresje wyprzedzające – mówiące o dalszych losach bohatera (z kim się kiedyś ożeni, komu się narazi, jak zginie). Będą też retrospekcje (o tym, jak w górach wychowały go nimfy – zostaną podane imiona nimf oraz górskich potoków). Wspomni się przy okazji o perypetiach krewnych naszego młodzieńca. Opowie się o jakiejś przygodzie jego ojca i przypomni, że ten ojciec miał jeszcze trzech braci, z których każdy odznaczał się inną cechą. Dowiemy się, jakie to cechy. Ponadto wymieniane miejsca, postaci, przymioty będą podane w oryginalnym brzmieniu i analizowane pod kątem ich etymologii. A wszystko to zgęszczone w dwóch, trzech akapitach.
Oczywiście przesadzam, wyolbrzymiam, jestem niesprawiedliwy. To, co przedstawiłem to karykatura metody profesora i trochę mi przykro, i wstyd, że ja, ignorant, ośmielam się drwić z jego dzieła, z pracy pod wieloma względami znakomitej – tak wyczerpującej i erudycyjnej. Ale na Boga (w tym przypadku na Zeusa!) – czytelnik chciałby mieć z lektury trochę przyjemności. Żeby nie być gołosłownym przytaczam cytat: „Niobe, córka Tantala i Tajgete, jednej z Plejad, albo Dione (nie Zeusowej wybranki), jednej z bliskich Plejadom gwiazd Deszczowych, Hyad, siostra Pelopsa, żona Amfiona, króla Teb, była matką licznego potomstwa: sześciu albo siedmiu synów i tyluż córek”. Takich wielopiętrowych konstrukcji znajdziemy w tekście sporo.
Treść nie zostanie przyswojona, jeśli naszpikuje się ją wielką liczbą informacji. Mimo że jestem raczej uważnym odbiorcą, w połowie książki zupełnie straciłem koncentrację i już tylko mgliście wiedziałem, o czym czytam. Być może lekturę Kubiaka trzeba sobie dawkować, wracać do niej, poznawać we fragmentach… Wtedy zamiast zniechęcać – intryguje.
Na koniec słowo o układzie zagadnień. Jest on czytelny i podobny do klasycznych opracowań mitologii. Zaczynamy od naukowego wstępu (rys historyczny), a potem brniemy przez wierzenia Greków dotyczące początków świata i ludzkości, bogów olimpijskich – starszych i młodszych, przez dzieje heroiczne (mity tebańskie, Herakles, wyprawa Argonautów, wojna trojańska), aż docieramy do Rzymu (bóstwa, założenie miasta, historia Eneasza). Kompozycja pracy sugeruje klarowność przekazu, niestety nadmiar treści go zaciemnia, zamąca.
Warto zapytać: czy nie należałoby niektórych, trzecio- i czwartorzędnych informacji zamieścić w przypisach lub jakimś dodatku o charakterze słownikowym czy encyklopedycznym? Wszak lepsze bywa wrogiem dobrego. Jak wiemy Grecy cenili umiar i uważali, że nadmiar bywa brakiem – że są to dwie strony tego samego medalu. Mam wrażenie, że profesor Kubiak trochę o tym zapomniał.
