Anatomia pokusy

W przedmowie do jednego z wydań „Listów starego diabła do młodego” C.S. Lewis wyraża obawę, że jego książka zajmie miejsce wśród tzw. pozycji, które wypada przeczytać i jako taka będzie się kurzyć w rozmaitych biblioteczkach albo też pełnić rolę niechcianego prezentu dla młodzieńców w celu skierowania ich na dobrą drogę, względnie – sięgną po nią ci, którzy nic nie czytają, żeby wpisać sobie ten tytuł do CV w rubryce: „zainteresowania”. A zrobią to tylko dlatego, że książka uchodzi za cenną i jest krótka. Inaczej mówiąc – autor obawiał się, że jego dziełko spotka los wielu dydaktycznych, umoralniających ramotek.

Tak się jednak nie stało i stać nie mogło. Bo Lewis, choć porusza się na trudnym gruncie etyki chrześcijańskiej, unika właśnie dydaktyzmu (cechującego wiele tekstów o tematyce religijnej). Dokonuje tego, stosując szczególny zabieg. Zadaje pytanie nie o to, co my jako ludzie powinniśmy czynić, by postępować moralnie, ale jak ma działać diabeł, żebyśmy nie stali się dobrzy. Ta inwersja (czarne jako białe, białe jako czarne) pozwala autorowi upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – budzi naszą ciekawość, wytwarzając złudzenie, że oto zaglądamy pod podszewkę rzeczywistości i obserwujemy życie złych duchów zaprzątniętych misją kuszenia ludzi oraz umożliwia nam spojrzenie na własną, grzeszną naturę z innej perspektywy. Skutek jest taki, że bawimy się, poznając zarazem samych siebie i wielokrotnie potwierdzając stawiane diagnozy dotyczące mechanizmów funkcjonowania zła.

Utwór ma formę epistolarną, składa się z 31 listów, jakie doświadczony diabeł Krętacz adresuje do swojego niby-bratanka Piołuna – adepta sztuki wodzenia na pokuszenie. Jego „pacjentem” jest młody człowiek, początkowo obojętny w sprawach wiary, a potem nawracający się pod wpływem miłości do wrażliwej i ułożonej dziewczyny. Rzecz dzieje się w czasie wojny, zaczynają się naloty bombowe, a Piołun ma zrobić wszystko, żeby zdążyć uśmiercić chłopca – jednak nie w sensie cielesnym, a duchowym. Paradoksalnie jego celem staje się ocalenie życia młodzieńca, bo tylko wtedy będzie mógł go doprowadzić do śmierci wiecznej.

Z listów dowiadujemy się, jak postrzegają nas diabły (np. brzydzą się nami jako istotami półzwierzęcymi, a nasza pożądliwość seksualna ich niezmiernie nudzi). O Bogu mówią „nieprzyjaciel”, a o Lucyferze „nasz ojciec”. Przy okazji warto przywołać uwagę Lewisa (poczynioną w przedmowie), że częstym błędem intelektualnym chrześcijan jest  manichejska opozycja Bóg vs szatan. Tymczasem właściwym antagonistą (czy odwrotnością) Lucyfera jest archanioł Michał.

Diabły uprawiają duchowy kanibalizm, ich głód ma być zaspokojony przez pożeranie innych bytów – zwłaszcza ludzi, przez wchłanianie dusz i wypełnianie ich sobą, swoją znieprawioną istotą. Szatan to pustka pochłonięta anektowaniem cudzej przestrzeni (odbieraniem wolności). „Być to trwać we współzawodnictwie o byt” – oto zasada demonicznej egzystencji. Bóg, inaczej: jest pełnią, która się przelewa, rozprzestrzenia, zgodnie z założeniem, że dobro innych jest jednocześnie moim dobrem, dlatego między jednością a wielością nie ma żadnej sprzeczności. To szczególna arytmetyka objawiona w tajemnicy Trójcy świętej.

Diabeł nakłania do złych uczynków, ale Bóg nie postępuje per analogiam, tj. nie kusi nas do cnoty (szanuje naszą wolność). Dlatego często w modlitwie, po początkowych uniesieniach, odczuwamy oschłość. To boska pedagogia (wycofywanie namacalnego wsparcia, byśmy nie uzależniali wiary od emocji i uczuć). Złemu sprzyja, kiedy w modlitwie spodziewamy się przyjemności lub kiedy mamy duchowe fanaberie (wyszukane formy zwracania się do Boga, churching, czyniący z nas wybrednych krytykantów lub zwolenników tego czy innego odłamu Kościoła). W życiu religijnym istnieje prawo falowania – góra i dół (Loyola nazywał te stany – pocieszeniem i strapieniem). Jako uwikłani w czas – jesteśmy zmienni, przez co upadamy, ale również się rozwijamy. Grzech, paradoksalnie, może zbliżać do Boga. Cnota, np. pokora, może od niego oddalać, kiedy skupiamy na niej uwagę i odczuwamy dumę z podejmowanych prób bycia pokornymi. Podobnie z dobrami jak patriotyzm czy służba społeczna – kiedy stają się celem, a wiara tylko środkiem do tego celu, wówczas diabeł wygrywa.

Grzechy ciała z punktu widzenia demonów są przereklamowane, nabierają znaczenia wtedy, gdy zainfekują ducha. I tak żarłoczność może być mniej szkodliwa niż smakoszostwo. Dama, która mówi: „Wszystko, czego mi trzeba to filiżanka herbaty” manifestuje swój rzekomy brak innych potrzeb (pycha) i często nadmiernie koncentruje się na owej rytualnej filiżance („wszystko”). Gdy herbata jej nie zasmakuje, staje się niezadowolona, kłótliwa itp.

Jeśli chodzi o miłość łatwo ją pomylić z zakochaniem, które jest „mieszaniną czułości, lęku i żądzy”. Kryzysy małżeńskie biorą się zwykle z nieumiejętności rozróżnienia tych dwóch stanów. Przy czym demony są ślepe na miłość, nie znają jej empirycznie, mogą tylko o niej wnioskować z różnych działań „nieprzyjaciela”. Mężczyzna widzi w kobiecie „Wenus ziemską” lub „Wenus piekielną”. Tę drugą traktuje jak bóstwo i niewolnicę seksualną, a także nakłania do współudziału w złym. Taka kobieta oznacza dla mężczyzny zgubę. Przeciwnie – „Wenus ziemska”, którą raczej należałoby nazwać Westą.

Struktura człowieka składa się z ułożonych koncentrycznie kręgów – wyobraźni, intelektu, woli (wola znajduje się w samym wnętrzu, a jej centrum to „serce”). Zadaniem demonów jest eksportowanie cnót z wewnątrz na zewnątrz (np. z woli do rozumu, a potem dalej) i blokowanie ich przenikania w głąb. Centrum woli jest nienaruszalne i chyba dla zła niedostępne. Istnieją takie sfery i zachowania człowieka, na które diabeł nie ma wpływu. Wszystko, co może on robić to wykorzystywać naszą grzeszną naturę, luki, które są w nas, tak byśmy dobra używali w złych celach (nożem można pokroić chleb dla bezdomnego, ale można też zabić). Szatan wzbudza w nas stale rosnące pragnienie stale zmniejszającej się przyjemności – tak działa mechanizm nałogu. Są ludzie (zwykle uzależnieni), którzy z goryczą stwierdzają: „Większość życia spędziłem nie na tym, co powinienem robić, ani nie na tym, co robić lubiłem”.

Ważnym aspektem przenikania się światów – naszego i duchowego – jest rzeczywistość czasu. Teraźniejszość jest prześwietlona promieniami wieczności, styka się z nią. Przeszłość z kolei jawi się nam jako zamrożona, bywa jednak siedliskiem destrukcyjnych wspomnień. Najsilniejszy związek z doczesnością ma przyszłość, ku której kierujemy nasze marzenia i obawy. To ona umożliwia nam pogoń za „tęczowymi mirażami” i zniekształca naszą percepcję. Diabeł pragnie, byśmy byli zorientowani na daleką, nierealną przyszłość, Bóg chce nas zakorzeniać w chwili obecnej bądź w trzeźwej tęsknocie do wieczności (a zatem: w wiecznym teraz).

Demony jako byty duchowe są poza czasem, ale ingerują w naszą dziejowość. Działają według strategii opracowywanych przez „górę” (Krętacz i Piołun należą do niższej kategorii diabłów). Są okresy, w których wpaja się ludziom faryzejską religijność, i takie, kiedy wsącza się im do serc ateizm. Jest czas, gdy straszy się ich szatanem i epoki, gdy wmawia się im, że on nie istnieje. Wreszcie są okresy prowokowania wojen (wojny nie zawsze bywają dobre, gdyż wiele dusz rodzi się wtedy do wieczności) i okresy usypiającego pokoju. W każdej z epok „szatany są czynne” i każdą na swój sposób kształtują (przynajmniej w ich mniemaniu).

Na koniec trzeba zaznaczyć, że owe wnioski i spostrzeżenia wyłaniają się z nieraz groźnych, ale częściej zabawnych w swojej nieporadności rozważań, przestróg i rad Krętacza. Cała korespondencja dotyczy poważnej materii, ale przedstawiona jest lekko, co nie oznacza – lekceważąco. Każdy, kto z nią się zapozna, nie zgłębi demonologii, lecz antropologię. Mimo zmian zewnętrznych warunków życia, ludzkie błędy i namiętności pozostają niezmienne od lat.

Wybrane myśli:

1) Anioły są przedstawiane jako ludzie ze skrzydłami, ponieważ ludzie to jedyne istoty rozumne, jakie empirycznie znamy, zaś skrzydła symbolizują lotność – w tym przypadku myśli. Tak powstaje wyobrażenie istoty rozumnej na wyższym poziomie niż nasz.
2) Każdy tzw. historyczny Jezus jest niehistoryczny. Coś się wyolbrzymia, coś pomija. Relatywizm. Postawa światopoglądowa „chrześcijaństwo i...” (chrześcijaństwo i psychoanaliza, chrześcijaństwo i marksizm itp.).
3) Tchórzostwo to jedyna wada, z której żaden człowiek nigdy nie jest dumny, odwaga to cnota cnót, zawiera w sobie inne.
4) Wielcy ludzie w sensie świata, np. przywódcy mogą mieć wiele wad, ale zostawiona im jest przynajmniej jedna cnota, bez której nie byliby, kim są. To najczęściej odwaga.
5) Tam, gdzie chodzi o cnotę, doświadczenie jest matką złudzeń.

Niektóre rady Krętacza:

1) Narzucaj pacjentowi zwyczajność, realność życia, schodź z pola rozumu, analizy intelektualnej.
2) Wykorzystuj niechęć ludzi do tego, co jasne i proste.
3) Nie tyle chodzi o wtłaczanie do głowy pacjenta określonych treści, ile o niedopuszczanie pewnych spraw do jego świadomości.
4) Zawsze trzeba wspierać fałszywe uduchowienie.
5) We wszystkich czynnościach umysłu, które sprzyjają naszej sprawie popieraj u pacjenta nieświadomość samego siebie i zachęcaj go do skupienia uwagi na przedmiocie, natomiast we wszystkich sytuacjach korzystnych dla nieprzyjaciela skieruj jego uwagę z powrotem na jego własny umysł.