W czasoprzestrzeni Prawieku

Ponieważ zasadniczo nie interesuję się współczesną literaturą, nie znałem dotąd twórczości Olgi Tokarczuk. Mimo że większość z nas, czytelników, krytycznie odnosi się do swoistej mody na noblistkę, to jednak tej modzie ulegamy. I płyniemy z prądem, co jest nieco zawstydzające, ale w tym akurat przypadku konieczne. Najbardziej zdegustowani ową falą popularności są pewnie wieloletni miłośnicy prozy pani Tokarczuk. Patrzą na nas, „nadrabiających zaległości”, z wyższością i w jakiejś mierze mają rację.

Jak wspomniałem nie mam zaufania do książek powstających w ostatnich dekadach. Są często wulgarne i tandetne, nastawione na sukces komercyjny i schlebiające niskim gustom. Myślę tu głównie o popkulturowej beletrystyce, o tych wszystkich sążnistych powieściach fantasy, romansidłach, horrorach czy kryminałach. W tej masie trafiają się na szczęście perły – teksty znakomite, a nawet wybitne (choć miano arcydzieła można przyznać utworowi dopiero po latach, gdy przetrwa próbę czasu, tj. spotka się z podziwem kilku pokoleń odbiorców).

„Prawiek i inne czasy” trudno może uznać za dzieło wybitne, ale nie ma wątpliwości, że to proza z bardzo wysokiej półki. To przede wszystkim powieść napisana urzekającym językiem, świadczącym o wspaniałej wyobraźni literackiej. Krótkie, pozornie proste zdania wytwarzają szczególny nastrój rozmarzenia i nostalgii, pozwalają smakować i dotykać rzeczywistość w każdym jej detalu i przejawie. Z każdą kolejną frazą zanurzamy się w czasoprzestrzeń Prawieku i jesteśmy nią oczarowani.

Jak się orientujemy, chodzi o czasoprzestrzeń mitu. Prawiek jest bowiem „miejscem, które leży w środku wszechświata”, czyli w znanym z wielu wierzeń axis mundi. Poza jego granicami istnieje wprawdzie świat, z którego ludzie przychodzą i do którego odchodzą, ale jest to tylko świat pozorny. Jak objaśnia jedna z bohaterek powieści Ruta: „Chyba im się śni, że jadą dalej, że są Kielce i Rosja. Matka pokazała mi kiedyś takich skamieniałych ludzi. Stoją na drodze do Kielc. Są nieruchomi, mają otwarte oczy i wyglądają strasznie. Jakby umarli. Potem, po jakimś czasie, budzą się i wracają, a swoje sny biorą za wspomnienia. Tak to wszystko wygląda”.

W podobny sposób tłumaczy się w Prawieku wszelkie zjawiska i zdarzenia. Życie i los ukierunkowane są na sens. Cała ta kosmologia oparta jest na różnorodnych kodach kulturowych, twórczo przez autorkę podejmowanych i oryginalnie przekształcanych. Mamy na przykład romantyczny motyw topielca, którego dusza została „bez mapy dalszej drogi do Boga” i zamieszkała w stawie (a także w lesie i na łąkach), by wcielać się w przedmioty i ludzi. I żeby im szkodzić. Mamy postać Złego Człowieka, czyli chłopa, który po popełnieniu zbrodni zaszył się w leśnych ostępach i stopniowo przemieniał się w zwierzę (motyw wilkołaka). Pojawia się nawiązanie do mitu o Demeter i Korze, kiedy wspomniana Ruta część roku spędza ze swoim mężem (prostakiem Ukleją), a część ze swoją matką – na wpół dziką Kłoską. Jest również sporo odniesień do Biblii. W Ignis fatus – „pouczającej grze dla jednego gracza”, którą dziedzic Popielski otrzymał od miejscowego rabina i przez którą ostatecznie zwariował – opisane są różne wersje stworzenia świata oraz takich mitów jak choćby historia Hioba czy budowa wieży Babel. Bóg jawi się w tych opisach rozmaicie – czasem jako demiurg i eksperymentator (motyw gnostycki), czasem jako smutny duch porzucony przez człowieka, w którym się zakochał bez wzajemności (wmówił sobie, że wygnał go z raju, gdy w istocie to człowiek sam od niego odszedł). Innym jeszcze razem Bóg jest emanacją wielkiej kosmicznej energii.

Ważnym tematem powieści jest symbioza człowieka z naturą – żyjącą, metamorficzną, uosobioną. Ta symbioza bywa zmysłowa (stosunki Kłoski z wężem czy arcydzięglem), ale i metafizyczna. Oto jak narratorka opisuje różnice między ludźmi a zwierzętami na przykładzie „rudej suki Lalki”: „Człowiek zaprzęga w swoje cierpienie czas. Cierpi z powodu przeszłości i rozciąga cierpienie w przyszłość. W ten sposób tworzy rozpacz. Lalka cierpi tylko tu i teraz. Ludzkie myślenie jest nierozerwalnie związane z połykaniem czasu. Jest to rodzaj dławienia się. Lalka odbiera świat jako statyczne obrazy, które namalował jakiś Bóg. Dla zwierząt Bóg jest malarzem (…) Zwierzętom nie jest potrzebny sens. Ludzie potrzebują sensu, bo są (w przeciwieństwie do zwierząt) więźniami czasu”.

Interesujące są kreacje pewnych organicznych bytów, np. grzybni, która „nie jest ani rośliną, ani zwierzęciem (…) żyje dzięki temu, że wysysa resztki soków z tego, co umiera, co się rozkłada i wsiąka w ziemię. Grzybnia jest życiem śmierci, życiem rozkładu, życiem tego, co umarło”. To wizja rodem z Leśmiana. Jeden z rozdziałów „Czas sadu” w przepiękny sposób opowiada o czasie jabłoni oraz czasie grusz. I opisuje ich życie. Może to nieuprawnione skojarzenie, ale czytając ten fragment przypomniałem sobie słynny opis sadu z Księgi II „Pana Tadeusza” („Był sad. Drzewa owocne, zasadzone w rzędy…”). Widać zatem ile kontekstów uruchamia tekst Olgi Tokarczuk, jak silnie osadzony jest w tradycji kulturowej.

Jeszcze słowo o wymiarze filozoficznym. Bohaterowie powieści niejednokrotnie odnoszą się do poglądów wielkich myślicieli (najczęściej nieświadomie). Ilustruje to rozmowa na wpół chorego psychicznie chłopca Izydora (tzw. wariatów w Prawieku nie brakuje) z radzieckim żołnierzem Iwanem Muktą. „Ja wierzę, że Bóg jest. Jeżeli jest, to liczy mi się, że wierzę. Jeżeli nie ma, to przecież nic mnie nie kosztuje wierzyć” – powiada chłopiec. „Dobrze myślisz, ale to jednak nie jest tak, że wiara nic nie kosztuje” – ripostuje Mukta. Dialog ten dotyczy zakładu Pascala. Dalej czerwonoarmista pokazuje na palcach cztery możliwości statusu ontologicznego Boga: „Albo Bóg jest i był, albo Boga nie ma i nie było. Albo też – Bóg był, ale już go nie ma. I na koniec – Boga jeszcze nie ma i dopiero się pojawi”. Można to interpretować następująco: pierwszym palcem żołnierz wskazuje na teizm, drugim – na ateizm, trzecim – na nietzscheański koncept „śmierci Boga”, czwartym – na ideę mesjanizmu (w tym wypadku – komunistycznego). Inną kwestię filozoficzną wypowiada Ruta – „Bóg albo sam jest zły, albo na zło pozwala” – to nawiązanie do dylematu Epikura. Z kolei udręczony Popielski powtarza słynne pytanie Kanta: „Co w ogóle można wiedzieć?”.

Filozofia wkracza w ludzkie życie, kiedy pojawia się w nim cierpienie. Losy mieszkańców Prawieku są nim naznaczone. Tłem ich mitycznego czasu jest czas historyczny – pierwsza i druga wojna światowa, a potem okres komunizmu. W 1914 r. młynarz Michał zostaje wcielony do carskiej armii, w czasie hitlerowskiej okupacji mordowani są Żydzi, których jedna z rodzin wcześniej ukrywała, sowieccy i niemieccy żołdacy brutalnie gwałcą Rutę i inne kobiety z wioski, w pierwszych latach po wojnie komuniści wywłaszczają rodzinę dziedzica Popielskiego, a Izydor jest pomyłkowo prześladowany przez bezpiekę.

W ten sposób dwa wymiary czasu (wieczny – cykliczny i historyczny – linearny) się przenikają. Na pierwszym planie jest jednak rzeczywistość mitu. Przy okazji warto zwrócić uwagę na ścisły związek czasu i przestrzeni w świecie przedstawionym powieści. Sugeruje to już sama nazwa Prawiek – miejsce określone temporalnie.

Na koniec chciałbym zaznaczyć, że mimo wysokiej jakości artystycznej utwór Olgi Tokarczuk nie jest – jakby się mogło niektórym wydawać – szczególnie nowatorski. Opublikowany w 1996 r. wpisuje się w tradycję realizmu magicznego obecną w literaturze od dziesięcioleci. Wzorcowe dla tej tendencji „Sto lat samotności” Marqueza powstało w 1967 r., a jeszcze dużo wcześniej „mityzacja rzeczywistości” pojawiała się w prozie modernizmu i awangardy lat 30. XX wieku. Przywołany termin jest oczywiście sformułowaniem Bruno Schulza, który „Sklepami cynamonowymi” (1933 r.) zainicjował ów nurt twórczości w polskiej literaturze. I uczynił to w sposób genialny. Wśród autorów piszących w czasach Tokarczuk i podobnie jak ona nawiązujących do realizmu magicznego można wymienić Andrzeja Stasiuka (zwłaszcza jego „Opowieści galicyjskie”), Pawła Huelle („Weiser Dawidek”), a także, starszego o pokolenie, Wiesława Myśliwskiego – wielkiego piewcę kultury ludowej. Również słynny „Malowany ptak” Jerzego Kosińskiego z 1965 r. zawiera elementy, które w jakiejś mierze występują w dziele naszej noblistki (np. cechy paraboli, poszukiwanie sensu na sposób mitologiczny, współżycie ludzi z przyrodą, prosty, ale silnie zmetaforyzowany język).

Wybrane cytaty:

1) "Boską rzeczą jest tworzyć, ludzką nazywać".
2) "Największym oszustwem młodości jest wszelki optymizm, uporczywa wiara, że coś się zmieni, poprawi".
3) "Pękł w nim pojemnik z rozpaczą, który nosił w sobie od zawsze jak cykutę".
4) "Niebo było jak denko konserwy, w którym zamknął ludzi Bóg".
5) "Zabijanie polega na odebraniu prawa do ruchu, życie jest przecież ruchem".
6) "Kto raz widział granicę świata, ten najboleśniej będzie doświadczać swego uwięzienia".
7) "Świat na chwilę zatrzymał się w swym rozpadzie".