Władysław Reymont o korzeniach kapitalizmu

Polska literatura potrafiła czasami dorównywać największym dziełom literatury światowej. Jednym z przykładów jest Ziemia obiecana Władysława Reymonta. Gdyby powstała w Anglii i opowiadała nie o Łodzi, a o Manchesterze stałaby się tekstem kultowym, znaną w skali globalnej opowieścią o społecznych i psychologicznych korzeniach kapitalizmu.   

Ziemia obiecana – powieść gęsta, znakomita. Od początku czytelnik wie, że ma do czynienia z literaturą wagi ciężkiej, z utworem najwyższej próby. Wszystko jest tu dopracowane – język, fabuła, problematyka. Świat wykreowany i częściowo odtworzony przez Reymonta jest żywy, różnorodny, wielowymiarowy. Miasto i ludzie – z krwi i kości. Tętniąca życiem i namiętnościami rzeczywistość. 

Łódź – rozpędzona, rozedrgana, drapieżna. Polski Manchester w dobie narodzin bezwzględnego kapitalizmu, a potem w jego nieokiełznanym rozkwicie. Bawełniana gorączka ogarnia i pożera fabrykantów, kupców, bankierów. Liczy się to, co zawsze – pieniądz i stwarzane przezeń możliwości – władza, kobiety, dobra materialne. 

Społeczeństwo dziewiętnastowiecznego molocha to Polacy, Niemcy i Żydzi. Ci ostatni są najpotężniejsi. Ich spryt, przebiegłość, talent do handlu i kapitał kulturowy sprawiają, że w wolnorynkowej grze nie mają sobie równych. Rywalizują, ale potrafią się wspierać, tworząc rodzaj etnicznego monopolu (torpedują polską inicjatywę reprezentowaną przez głównego bohatera powieści Karola Borowieckiego). Kalkulują, rezonują, udają. Rządzą miastem. Produkują tanio, sprzedają drogo, bezwzględnie wyzyskują chłopską siłę roboczą (zdesperowanych migrantów ze wsi).

Niemcy są także mocni – królem bawełny jest jednak Niemiec Herman Bucholc, a nie próbujący mu dorównać Żyd Szaja Mendelsohn. Niewiele mniej ma inny przedstawiciel germańskiej nacji Müller, z którego córką Madą ożeni się ostatecznie Karol.

Polacy to tradycyjnie żywioł i gen szlachecki (Borowiecki, jego ojciec, narzeczona Anka, Jaskólski, ziemianie z Kurowa) skonfrontowany z aspiracjami i chciwą ambicją chłopską (m.in. Stach Wilczek). 

Sam Borowiecki (jego osobowość, postawa, światopogląd) nosi w sobie (czy kumuluje) większość tych sprzecznych elementów. Jako szlachcic nie może się wyrzec pewnych norm i zasad, inteligenckiej ogłady i tego wszystkiego, co wynika z ziemiańskiego dziedzictwa (kulturowego, społecznego, religijnego etc.). Jednak jako przedsiębiorca gardzi tą degenerującą się i anachroniczną w swoich obyczajach klasą. Ma w sobie dużo uporu (cecha ludzi pracy), ale także uwodzicielskiej fantazji (cecha lwów salonowych). Siła, wytrwałość, szorstkość niepozbawione wrażliwości i szlachetności, które stara się w sobie stłumić.

Ostatecznie to, co w nim najlepsze – zwycięża. Dobroć wychodzi z ukrycia, kiedy Karol uświadamia sobie, że „przegrał swoje szczęście”. Przegrał je grając w niewłaściwą grę, w którą wygrana dała mu jedynie znużenie, pustkę, nudę. 

Finał zwiastuje przemianę – Borowiecki, spotykając po latach swoją byłą narzeczoną Ankę i widząc jej zaangażowanie w czynieniu dobra dla innych (prowadzi ochronkę dla dzieci), odnajduje sens szczęścia – jest ono w pomocy, solidarności, poświęceniu na rzecz drugiego człowieka. Nie egoizm, a miłość bliźniego, nie ekonomia, a etyka, nie bogactwo materialne, lecz duchowe. To naprawdę jest ważne, więcej nic.

Wybrane cytaty i sformułowania

1) Chory na litość – o doktorze Wysockim, który pomagał biedocie.
2) Mówić do kobiety rozumnie to jak lać wodę w sito – Bernard, syn Szai (bogatego przemysłowca włókienniczego).
3) Bluszczowa, marzycielska dusza – o byłej ukochanej Borowieckiego, Emmie Likiertowej.
4) Nie jestem ludożercą, a pięknożercą – Borowiecki do przyjaciółki Lucy Zucker, po pocałowaniu jej w ramię i jej zarzucie, że jest ludożercą.
5) Ludzie są szczęśliwi przez to samo, że mogą uchodzić przed drugimi za nieszczęśliwych – Anka, narzeczona Borowieckiego.
6) Człowiek to zwierzę liryczne, sentymentalne – Kurowski.
7) Człowiek nie może żyć tylko dla siebie – nie wolno mu tego pod grozą własnego nieszczęścia.
8) To, co wiemy, można porównać do zapałki płonącej w mrokach wieczności.
9) Tak, są miłości cieplarniane, które w zwykłej atmosferze zamierają. Są miłości-ameby, które muszą obwinąć się dookoła ukochania i trwają dotąd, dopóki stamtąd czerpią życie. Są miłości-dźwięki, trzeba je wywoływać, aby były, bo same w sobie nie istnieją.
10) Słuchamy praw i cenimy je – jeśli są poparte bagnetami.
11) Cóż warta jest cnota, której dobrze sprzedać nie można?