"Wzdłuż morskiego brzegu, tam gdzie rozbijają się fale, ciągnął się rząd ponad dwudziestu dość dużych drzew dzikiej wiśni o czarnych jak węgiel pniach. Kiedy rozpoczynał się rok szkolny, drzewa wypuszczały młode brązowe, lepkie, połyskujące wilgocią listki, a wraz z nimi otwierały się kwiaty, olśniewająco piękne na tle błękitnego morza. Wkrótce potem gdy wiśnie zaczynały przekwitać, mnóstwo płatków wpadało do morza, jakby inkrustując klejnotami jego powierzchnię. Fale unosiły tę kwietną taflę i ponownie uderzały nią o nabrzeże".
Dzięki takim opisom zakochałem się w twórczości japońskich mistrzów z XX w. (od roku stopniowo ich poznaję). Prozę Mishimy, Kawabaty czy właśnie Osamu Dazaiego cechuje charakterystyczny rys: wyrafinowana estetyka.
U tego ostatniego piękno opisów i czułość dla detalu schodzą jednak na plan dalszy. W centrum są problemy egzystencjalne ukazane z perspektywy człowieka, który odczuwa awersję do rzeczywistości. A przede wszystkim do samego siebie.
Utrzymane w formie intymnego dziennika "Zatracenie" jest mroczną opowieścią o lęku, wstydzie i winie. Pochodzący z zamożnego domu młodzieniec Yozo od początku zmaga się z poczuciem alienacji wobec świata: obowiązujących w nim norm, stosunków, obyczajów. Dla niego "piekło to inni" (przywołując określenie Sartre'a). On sam natomiast jest w swoich oczach nikim ("Utraciłem prawo do nazywania się człowiekiem. Definitywnie przestałem już nim być").
Molestowany w dzieciństwie bohater cierpi na zaburzenia nerwicowe (zwłaszcza fobię społeczną) i w różny sposób próbuje sobie z nimi radzić (np. zgrywając błazna lub szukając zapomnienia w kobietach czy alkoholu). Yozo jest swoim największym wrogiem, więc wybory, których dokonuje, wiodą go ku tytułowemu zatraceniu. Początkowo jest wspierany przez ojca, który zapewnia mu lokum i edukację. Jednak po serii wybryków może już tylko liczyć na dalekiego krewnego (niejakiego "Flądrę"). Porzuca szkołę, włóczy się po ciemnych zaułkach Tokio, przesiaduje w knajpach ze swoim towarzyszem Horikim i wegetuje po kątach u rozmaitych kochanek. Marzy o byciu malarzem, ale rysuje tylko obrazki do podrzędnych komiksów, a zarobione z nich grosze (tj. jeny) natychmiast przepija.
Dwukrotnie podejmuje próbę samobójczą. Woli unicestwienia daje wyraz w przejmującym wyznaniu: "Chcę umrzeć. Pragnę śmierci bardziej niż kiedykolwiek. Wszystko przepadło i już nic nie da się zrobić. Cokolwiek bym uczynił, i tak byłoby to niczym więcej niż zamazywaniem wstydu. Nie mnie marzyć o tym, że pojadę na rowerze, by popatrzeć na wodospady pośród zielonych liści. Czeka mnie teraz już tylko jedno: stos wszystkich najohydniejszych grzechów będzie rósł i rósł, a moje cierpienia staną się nie do wytrzymania. Chcę umrzeć. Muszę umrzeć. Już sam fakt, że żyję, jest źródłem grzechu".
Kiedy mężczyzna ma szansę się ustatkować, żeniąc się z młodziutką, niewinną Yoshiko, nie potrafi już doświadczać szczęścia ("Tchórz boi się nawet własnego szczęścia"). Obezwładnia go choroba alkoholowa. Co gorsza widzi Yoshiko gwałconą we własnym domu przez przypadkowego sąsiada-sklepikarza. Reaguje na to haniebną ucieczką. Znieczula się morfiną, od której szybko się uzależnia. Wtedy do Yozo raz jeszcze wyciąga pomocną dłoń rodzina (starszy brat), umieszczając go w wiosce uzdrowiskowej na wybrzeżu.
Egzystencjalny pesymizm wraz z bolesnym nieprzystosowaniem do życia pozwalają widzieć w bohaterze romantycznego wyrzutka trochę w stylu autsajderów znanych z utworów L-F. Céline'a, Jeana Geneta, J.D. Salingera czy Sylvii Plath. Trzeba jednak pamiętać, że w "Zatraceniu" mamy do czynienia z inną mentalnością i innym kontekstem kulturowym (Japonia lat 30. i 40. XX w.).
Dazai ukazuje Kraj Kwitnącej Wiśni od mniej znanej, mrocznej i brudnej strony. Piętnuje również postawę klasy wyższej (miał krótki romans z marksizmem), której obłuda i bierność prowadzą naród do wojennej (a zarazem moralnej) katastrofy.
"Zatracenie" to powieść w dużej mierze autobiograficzna. Ostatnia napisana przez autora, którego burzliwe, niepokorne życie obrosło w Japonii legendą (trochę jak u nas los Hłaski czy Wojaczka). Dazai w roku ukazania się książki (1948) popełnił samobójstwo.
"Czy ja rzeczywiście jestem, jak wszyscy mówią, egoistą? A może, przeciwnie, jestem całkowicie pozbawiony pewności siebie? Sam nie wiem, ale ponieważ składam się z samych wad, staję się przez to tylko coraz bardziej nieszczęśliwy i nie mam żadnego konkretnego pomysłu, jak powstrzymać to pogrążanie się w rozpaczy".
Dzięki takim opisom zakochałem się w twórczości japońskich mistrzów z XX w. (od roku stopniowo ich poznaję). Prozę Mishimy, Kawabaty czy właśnie Osamu Dazaiego cechuje charakterystyczny rys: wyrafinowana estetyka.
U tego ostatniego piękno opisów i czułość dla detalu schodzą jednak na plan dalszy. W centrum są problemy egzystencjalne ukazane z perspektywy człowieka, który odczuwa awersję do rzeczywistości. A przede wszystkim do samego siebie.
Utrzymane w formie intymnego dziennika "Zatracenie" jest mroczną opowieścią o lęku, wstydzie i winie. Pochodzący z zamożnego domu młodzieniec Yozo od początku zmaga się z poczuciem alienacji wobec świata: obowiązujących w nim norm, stosunków, obyczajów. Dla niego "piekło to inni" (przywołując określenie Sartre'a). On sam natomiast jest w swoich oczach nikim ("Utraciłem prawo do nazywania się człowiekiem. Definitywnie przestałem już nim być").
Molestowany w dzieciństwie bohater cierpi na zaburzenia nerwicowe (zwłaszcza fobię społeczną) i w różny sposób próbuje sobie z nimi radzić (np. zgrywając błazna lub szukając zapomnienia w kobietach czy alkoholu). Yozo jest swoim największym wrogiem, więc wybory, których dokonuje, wiodą go ku tytułowemu zatraceniu. Początkowo jest wspierany przez ojca, który zapewnia mu lokum i edukację. Jednak po serii wybryków może już tylko liczyć na dalekiego krewnego (niejakiego "Flądrę"). Porzuca szkołę, włóczy się po ciemnych zaułkach Tokio, przesiaduje w knajpach ze swoim towarzyszem Horikim i wegetuje po kątach u rozmaitych kochanek. Marzy o byciu malarzem, ale rysuje tylko obrazki do podrzędnych komiksów, a zarobione z nich grosze (tj. jeny) natychmiast przepija.
Dwukrotnie podejmuje próbę samobójczą. Woli unicestwienia daje wyraz w przejmującym wyznaniu: "Chcę umrzeć. Pragnę śmierci bardziej niż kiedykolwiek. Wszystko przepadło i już nic nie da się zrobić. Cokolwiek bym uczynił, i tak byłoby to niczym więcej niż zamazywaniem wstydu. Nie mnie marzyć o tym, że pojadę na rowerze, by popatrzeć na wodospady pośród zielonych liści. Czeka mnie teraz już tylko jedno: stos wszystkich najohydniejszych grzechów będzie rósł i rósł, a moje cierpienia staną się nie do wytrzymania. Chcę umrzeć. Muszę umrzeć. Już sam fakt, że żyję, jest źródłem grzechu".
Kiedy mężczyzna ma szansę się ustatkować, żeniąc się z młodziutką, niewinną Yoshiko, nie potrafi już doświadczać szczęścia ("Tchórz boi się nawet własnego szczęścia"). Obezwładnia go choroba alkoholowa. Co gorsza widzi Yoshiko gwałconą we własnym domu przez przypadkowego sąsiada-sklepikarza. Reaguje na to haniebną ucieczką. Znieczula się morfiną, od której szybko się uzależnia. Wtedy do Yozo raz jeszcze wyciąga pomocną dłoń rodzina (starszy brat), umieszczając go w wiosce uzdrowiskowej na wybrzeżu.
Egzystencjalny pesymizm wraz z bolesnym nieprzystosowaniem do życia pozwalają widzieć w bohaterze romantycznego wyrzutka trochę w stylu autsajderów znanych z utworów L-F. Céline'a, Jeana Geneta, J.D. Salingera czy Sylvii Plath. Trzeba jednak pamiętać, że w "Zatraceniu" mamy do czynienia z inną mentalnością i innym kontekstem kulturowym (Japonia lat 30. i 40. XX w.).
Dazai ukazuje Kraj Kwitnącej Wiśni od mniej znanej, mrocznej i brudnej strony. Piętnuje również postawę klasy wyższej (miał krótki romans z marksizmem), której obłuda i bierność prowadzą naród do wojennej (a zarazem moralnej) katastrofy.
"Zatracenie" to powieść w dużej mierze autobiograficzna. Ostatnia napisana przez autora, którego burzliwe, niepokorne życie obrosło w Japonii legendą (trochę jak u nas los Hłaski czy Wojaczka). Dazai w roku ukazania się książki (1948) popełnił samobójstwo.
"Czy ja rzeczywiście jestem, jak wszyscy mówią, egoistą? A może, przeciwnie, jestem całkowicie pozbawiony pewności siebie? Sam nie wiem, ale ponieważ składam się z samych wad, staję się przez to tylko coraz bardziej nieszczęśliwy i nie mam żadnego konkretnego pomysłu, jak powstrzymać to pogrążanie się w rozpaczy".
