Jesień w Lipcach (pierwsza część epopei Reymonta)

„Chłopi” to zachwycająca epopeja ludowa osadzona w czasoprzestrzeni XIX wieku, we wsi Lipce, gdzieś w Polsce, lecz w swej wymowie uniwersalna i zrozumiała wszędzie.

Życie chłopów (na tej czy innej szerokości geograficznej) wyznacza przecież natura – odwieczny cykl pór roku, a jego istotę stanowi ciężka praca na roli, w myśl biblijnego nakazu: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Cała reszta to już tylko otoczka, didaskalia obyczajowe (gwara, zabobony, obrzędy itp.).

Fabuła „Jesieni” – pierwszej części tetralogii – koncentruje się wokół postaci Macieja Boryny, dojrzałego, krzepkiego gospodarza zainteresowanego ożenkiem z młodą i urodziwą Jagną. W tle mamy szereg wątków powiązanych z całą plejadą postaci – synem Boryny – Antkiem i jego rodziną (są w sporze z ojcem o ziemię), poczciwymi parobkami Kubą i Witkiem (ten pierwszy odetnie sobie nogę, ranną od postrzału), księdzem dobrodziejem i kościelnym Jambrożym (lubiącym podpić, ale i umiejącym leczyć), wójtem, młynarzem, kowalem (zięciem Macieja), żydowskim karczmarzem Jankielem, wędrownym starcem Rochem, zaradną matką Jagny – Dominikową czy wreszcie rozplotkowaną kumą Jagustynką. Każda postać jest typowa (symboliczna) i konkretna zarazem – z odrębnym charakterem i sposobem bycia.

Może najważniejsza bohaterka utworu to tytułowa jesień – opisana przez Reymonta prawdziwie po mistrzowsku. A ściśle rzecz biorąc – przedstawiona przez jednego z narratorów, których pisarz wykreował. Kazimierz Wyka nazwał owego narratora „stylizatorem młodopolskim”. Reymont uczynił go odpowiedzialnym za warstwę opowieści dotyczącą Koheletowego ładu (rytmu życia i śmierci, zjawisk przyrodniczych, tajemnicy losu). Za inne partie narracji odpowiada natomiast „wsiowy gaduła” (znów określenie Wyki) – gawędziarz pochodzący z opisywanego środowiska – posługujący się chłopską gwarą, znający doskonale mentalność mieszkańców wsi.

Wielką siłą powieści są mądrości ludowe, w których humor łączy się z głęboką prawdą o człowieku i świecie.

Wybrane cytaty

1) Kużden chłop to jak ten wieprzak, żeby nie wiem jak był nachlany, to do nowego koryta ryj wrazi...
2) Jak stary młódkę bierze, diabeł się cieszy, bo profit z tego miał będzie.
3) Dobra żona głowy mężowej korona.
4) A pociecha ino w tym, kiej somsiad z somsiadem się zejdzie i przy tym kieliszku poredzą, wyżalą się i odpuszczą sobie, co tam jeden drugiemu winowaty – juści, nie to wypasione zboże ni przeoranie granicy, bo to już sądy wiedzą i świadkowie przytwierdzą, komu krzywda i komu sprawiedliwość, ale to, co tam po sąsiedzku się przytrafić się przytrafi – czy kiej gadzina spyszcze w sadzie, czy baby się poswarzą albo dzieciaki się pobiją, jak to różnie się zdarzy... Dyć wesele jest od tego, bych zawziętość stajała i braterstwo a zgoda rosły między ludźmi.
5) Hej! Jesień to była, późna jesień! I ani przyśpiewków, ni pokrzyków wesołych, ni tego ptaszków piukania, ni nawoływań nie słychać było we wsi – nic, jeno ten wiatr, pojękujący w strzechach, jeno te dżdże, sypiące jakoby szkliwem po szybach, i to głuche, wzmagające się co dnia bicie cepów po stodołach. Lipce martwiały równo, jako te pola okólne, co wyczerpane, szare, odarte w odpocznieniu leżały i cichości tężenia; jako te drzewiny nagie, poskręcane, żałobne, drętwiejące z wolna na długą, długą zimę... Jesień to była, rodzona matka zimy.